środa, 14 listopada 2012

Rozdział 11-Jassy cz.1

16.Września.2013
Kurwa mać wypuście mnie z tego samolotu!Ja pieridole zaraz tu wykituje!Do Nowego Jorku tym samolotem leci nas tylko 20 osób,jakaś matka z 5 dzieci (niema co robić to sobie bachory rodzi?)Staruszkowie z dwujką wnucząt,biznesmen do którego strzelałam kulkami  z papieru, młoda para
(wiem bo składałam im rzyczenia), rodzice z jakąś wytatuowaną dziewczyną, jakaś kobitka z mężem która trajkotała jak najęta, nastolatka która jak wynikało z mojej rozmowy z nią jedzie do rodziców i ja.  6 godzina, spałam chyba ze 3,potem wkurzałam tego biznesmenka, gadałam z tą dziewczyną Lily, zajmowałam sie chwile tom piątknom dzieci jak ich matka poszła do toalety, ale teraz niemam co robić i cholernie mi sie nudzi!Aż tak mi sie nudzi że rozpuściłam włosy i postanowiłam porobić sobie na całej głowie warkoczyki, zdążyłam je zapleść, rozpuścić i zrobić koka.Ciekawa jestem czy Niall sie smuci z powodu moich słów, niby napisał mi że nic nieszkodzi że jesteśmy dalej przyjaciółmi, ale ja niemoge zapomnieć tego pocałunku.____________

Niedopisałam reszty bo porwał mnie głęboki sen, byłam tak padnięta że stało sie dobrowolnie, obudziła mnie Lily gdzy już dolecieliśmy, zaspana wstałam z fotela i poszłam w strone wyjścia, wychodziąc poraziło mnie światło słoneczne, zakręciło mi sie aż w głowie, pietnaście minut czekałam aż na taśme wjadą moje bagaże, usiadłam na ławce, czaekałam kilka minut podszedł do mnie nie powiem przystojny meżczyzna,
-Jassy tak?-Spytał meżczyzna wyglądał na mniej więcej ruwieśnika mojej mamy.
-Tak a ty to Ian?-Wstałam z ławki
-Tak Ian Adrees, jejku jestem taki zdenerwowany naszym spotkaniem. Daj wezme te walizki.
Ian wsadził walizki do taksi , otworzył mi drzwi co niepowiem było miłe.
-Gdzie jedziemy?-Spytał taksówkarz.
-Na Warren Streed.-Powiedział Ian.
-Tam właśnie mieszkasz?Na Warren Streed?-Spytałam.
-Tak , od 10 lat, kiedy rozwiodłem sie z żoną, mieszkam sam tylko czasem  w weekendy wpadnie do mnie twój brat Conor,polubicie sie ma nas odwiedzić w sobote.
-Eh...Jestem przyzwyczajona do siostry a nie do brata, ale okay. A jak sie nazywa jego mama?
-Katherina, rozwiodłem sie z nią bo znalazła sobie innego faceta.
-A ty masz kogoś Ian?
-Niechce cie martwić ale mam dziewczyne skarbie, ma na imie Rebecca.
-A tak właściwie to ile ty masz lat?
-40 , jestem rok starszy od twojej mamy.Teraz troche o tobie mała, Od kiedy nosisz aparat na zębach?
-Od kąd skończyłam 10 lat, nosze jeszcze okulary ale to tylko do czytania, skończyłam w tym roku szkołe dla nadzwyczaj uzdolniocych, reprezentuje Anglie na  światowych zawodach tańca w pięciu konkurencjiach, moja najlepsza przyjaciółka to Janny i Perri, przyjaźnie sie z One Direction , Little Mix i Justinem Bieberem, mój ulubiony kolor to biały, mam siostre Valerie,mam chrześniaka Ed'a ,pozuje do zdjęć, często sama robie zdjęcia, i to chyba tyle.
-WOW!Skończyłaś tak młodo szkołe! Reprezentujesz Anglie!A Conor, niezdał rok, tylko by siedział w domu.Jestem z ciebie dumny.
-Ekh.... Dzięki szkoda że tak puźno.
Reszte drogi przebyliśmy w ciszy, podziwiałam uroki Nowego Jorku, zapierało mi to dech w piersiach, przy nim Londyn to rudera,wszędzie pełno ludzi, taksi, wysokie budynki, czułam sie jak w swoim żywiole,podjechaliśmy pod jakiś stary budynek, Ian pomógł mi wyjść.Wzioł moje bagaże i weszliśmy do budynku, na drugim piętrze znajdowało sie jego mieszkanie.Było  w nim mało pomieszczeń:łazienka ,salon,pracownia Ian'a (jest pisarzem, malarzem ale to tak dorywczo, głównie pracuje jako redaktor naczelny New Yourk City) kuchnia, trzy sypialnie i pralnio-suszarnia. Ian zaprowadził mnie do mojego pokoju.
-Przepraszam że twój pokój jest taki no wiesz, sweetaśny ale użądziłem go jak ty miałaś jakieś 9 lat.-Tłumaczył sie Ian-Miałem w tedy nadzieje że twoja mama sie do mnie odezwie, i naprzykład zaproponuje czy może chce spotkać sie ze swoją córką, więc niezmiernie mnie ucieszyła wiadomość że do mnie przyjedziesz.
-Jest spoko, przyzwyczaiłam sie że w UK wszyscy każą mi sie zachowywać jak dorosła, mam robić wszystko i traktować poważnie.
-Uwież mi ja jestem przyzwyczajony do niańczenia swojego synalka więc niebęde traktował cie jak dorosłej tylko jak moją malutką księżniczke.
-Dzięki Ian,-powiedziałam gdy ten wychodził z pokoju.-A i jeszcze jedno wiem że chcesz dobrze ale niewiem czy tak szybko zaczne mówić do ciebie tato dla mnie to trudna sytuacjia, więc prosze cie niewymagaj tego ode mnie.
-Niebęde ale ty też pamiętaj że jestem twoim tatą i be cie nazywałam słońce ,córuś, albo inaczej.-Uśmiechnoł sie i poszedł do swojej sypialni.'
Dopiero teraz sobie uświadomiłam że chce żeby był przy mnie ktoś mi bliski, a co najdziwniejsze jedyna osoba która mi przychodzi to nie Janny, Perri, Zayn, louis, Liam ,Justin, Val ...Tylko Niall, chciałabym sie do niego przytulić, żeby mnie pogilgotał , powygłupiał sie ze mną.Żuciłam wszystko an podłoge i żuciłam sie na łóżko.
.........................................................................................................................................

Byłam tak padnięta że zasnełam , gdy wstałam na biurku stał talerzyk z kanapkami, najwyraźniej Ian  był taki kochany i stwierdził że jestem głodna. Zjadłam kanapki, czułam sie w tym mieszkaniu, no....No Kurwa obco poprostu wysłowić sie nawet nieumiem!Nic mi sie niehchce kuffa mać!
-Ian!-Wydarłam sie.
-Co sie stało?!-Ian wbiegł do pokoju, siedziałam zwinięta na łóżku.
-Mysz!Tu była MYSZ!Rozumiesz to ?! M-Y-S-Z!Nienawidze myszy!
-Hahahaha skarbie tu jest Nowy Jork to sie zdarza, słuchaj Rebecca  dzwoniła zaprasza nas do swojej restauracji
-Śnij wogóle że ja zejde z tego łóżka!-Ukucnoł przed łóżkiem.
-O pacz mysz na łóżku!
Wrzasnełam i żuciłam mu sie na ręce,przewalając go na ziemie, zaczoł sie śmiać, ja byłam na początku wkurzona na Ian'a, ale potem też sie śmiałam.Wstaliśmy Ian  sie ze mnie śmiał i wyszedł z pokoju.
-Ian a jak mam sie ubrać?!-Krzyknełam żeby mógł mnie  usłyszeć.
-Rebecca prowadzi bardzo elegancką restauracjie, ,,Maddam Simon"
-O Boże to jej restauracjia?!-Skakałam ze szczęścia, zawsze chciałam w niej zjeść, ale zapisy były wyprzedzone o pół roku.
-Tak jej matka ją założyła, ale po tym jak wygrała z rakiem postanowiła żucić to i oddać interes córce.
-A na którą sie umówiliśmy?
-Na 20.
Spojrzałam na tel 19.20 .O japierdole!


1 komentarz:

  1. Świetnee przeczytałam od początku do tergo ^.^ I jestem zachwycona :) Czekam na dalsze :D Informuj mnie na tt: @1D_HuugMe :] Zapraszam do mnie : http://onedirectionthexfactor2010.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń