czwartek, 6 grudnia 2012
rozdział 13. - Valerie.
Odkąd wraz z Liamem wróciłam do UK, nasz związek polegał głównie na seksie. Li cholernie się zmienił, no, był nadal czuły i opiekuńczy, no ale jednak ciągle się do mnie dobierał i wgl. Ok, dawała mu czego chciał, ale z czasem stało się to denerwujące.
One Direction polecieli do Nowego Jorku, nie zdziwię się, jeśli Jassie ich spotka. Ja zostałam z mamą w Londynie, bo ona ma tu duużo pracy bo zaczęła dorabiać sobie jako paparazzi (głównie z powodu, iż teraz pracuje z facetem, który jej się podoba, sama przyznaję, że niezłe ciacho z niego ;] ) , a ja nadal całymi dniami siedzę w studio, co zaczyna mnie męczyć, no i wróciłam do nauki! Niby skończyłam już szkołę, tyle że w indywidualnym toku nauczania podczas podróży, i kilka miesięcy temu zdałam niemalże celująco maturę, ale teraz zaczęłam brać kursy z pisanie itp. ponieważ już od kilku lat myślałam o dziennikarstwie :) Teraz mam zamiar zrealizować swoje plany!
Tego dnia byłam w studiu, byłam w połowie pisania piosenki, i rozmawiałam z nauczycielką, czy mogę dać tekst piosenki jako moje wypracowanie. Niestety, moje przekonywania ją nic nie zdziałały...
Let's dance in style, let's dance for a while
Heaven can wait we're only watching the skies
Hoping for the best but expecting the worst
Are you going to drop the bomb or not?
Usłyszałam dzwonek telefonu. Dzwoniła mama. Nie chciało mi się z nią teraz rozmawiać, głównie po naszej wczorajszej kłótni, o to, że straciłam dziewictwo...
-Tak?- odebrałam od niechcenia.
-Valerie! Do domu biegiem!- krzyczała spanikowanym głosem.- Już cię spakowałam, najwyżej na miejscu zrobisz sobie jakieś zakupy czy coś! Za 3 godz. mamy samolot więc się pośpiesz!
-Kurde, gdzie ty masz zamiar znowu lecieć? Już cię wylali czy jak?
-Do cholery jasne Val do domu!
-Nigdzie z tobą nie lecę! Mam własne zajęcie , poza tym jestem dorosła!
-Kurwa mać! Twoja siostra jest w szpitalu więc lecimy do NY czy ci się to podoba czy nie!
-Jaja se robisz...
-Do domu ale to już! Inaczej będziesz miała przesrane! Skończą się wypady do studia! Mieszkasz w moim domu i jesteś na moich zasadach więc biegiem wracaj i lecimy do Jess. Bo, kurwa, będziesz miała siostrę na sumieniu.
Kiedy to powiedziała, rozłączyła się, a ja jak debila gapiłam się na telefon z niedowierzaniem. Jess w szpitalu? Nie możliwe... Chyba że przedawkowała czy coś.
Raptownie zebrałam się z miejsca, szarpnęłam torbę i udałam się biegiem do samochodu, przy okazji o mało nie zwalając się ze schodów i nie łamiąc obcasów. Wsiadłam do samochodu i szybko ruszyłam.
Nie zdążyłam zaparkować, już zobaczyłam mamę siedzącą na schodach przed domem zakrywającą twarz w dłoniach. Zatrzymałam się na środku ulicy i wybiegłam do niej. Mama jak mnie tylko zobaczyła poderwała z trudem walizki, podeszła do mnie, a ja pomogłam jej włożyć je do bagażnika.
Kiedy ruszyłyśmy mama już się trochę uspokoiła, ale nadal nerwowo skubała paznokcie.
-Co się stało?-spytałam.
-Jess miała wypadek.-powiedziała słabo.
-Myślałam że przedawkowała.- powiedziałam pół żartem pół serio, a ona spojrzała się na mnie z wyrzutem.- Jaki wypadek?
-Samochód ją potrącił...
-Wyjdzie z tego.-szepnęłam, chociaż w głębi trzęsłam się jak nie wiadomo co.
-Rozmawiałam z Ianem.- powiedziała, a ja spojrzałam się na nią pytająco.- Z jej ojcem. Lekarze twierdzą, że ... ona... Jess jest w stanie... Ja pierdole! Moje dziecko! Może tego nie przeżyć!- chlipała zasłaniając usta dłonią.
Wlepiłam wzrok w drogę, a ręce zacisnęłam mocno na kierownicy. Nie, to nie może być prawda.
_____________________________ . . . _______________________________
Szpital, najbardziej znienawidzone miejsce przeze mnie, teraz jeszcze bardziej. Przechodziłyśmy obok sal, w których ludzie byli na pograniczu śmierci. To było potworne. Jess leżała na OIOMie, i chociaż nie za bardzo orientowałyśmy się, gdzie jest jej sala, to nietrudno było ją przegapić. W końcu przed salą na ławkach siedział dorosły, niemalże zapłakany facet, płaczący Niall, ta suka Perrie wtulona w Zayna i cała reszta 1D i LM, oraz, całkiem niezły chłopak.
Kiedy mężczyzna nas zauważył, wziął mamę na bok, i zaczął z nią o czymś rozmawiać. Ja stała i nie wiedziałam co zrobić.
Zaraz wszyscy do mnie podeszli, i każdy po kolei mnie przytulił. Myślałam, że się rozpłaczę. Czuć było napięcie, nie mogłam tego wytrzymać. Kiedy Perrie stanęła przede mną, o mało się nie roześmiałam, i ukryłam to w kaszlu. Kurcze, tak się rozmazała, że chyba cała tapeta jej zeszła! A nie, sorry, ona ma już taki krzywy ryjek.
Obeszłam ją i stanęłam przed drzwiami prowadzącymi do sali Jess, gdzie ta zapewne teraz umierała. Złapałam klamkę, ale się zawahałam.
-Wejść z tobą?- spytał Liam przytulając mnie od tyłu.
-Nie. -odpowiedziałam stanowczo i nacisnęłam klamkę.
Weszłam do ciemnej sali, i od razu rzuciło mi się w oczy łóżko, na którym leżała drobna postać owinięta w jasną pościel. Aparatura nad jej głową pikała w rytm serca, nieco wolniej niż powinna. Podeszłam bliżej okna i spojrzałam na twarz Jess, która była cała w czerwonych szramach, a jej głowa owinięta była w bandaż.
Natychmiast łzy napłynęły mi do oczu. Dotknęłam jej chłodnej dłoni. Nie wytrzymałam. Osunęłam się na ziemię, i zasłoniłam usta dłonią, jednak to i tak nie powstrzymało, ani nie uciszyło mojego łkania. "Moja siostrzyczka, moja mała Jessy... Nie, to nie możliwe, ona nie może umrzeć, nie nie nie! Kurwa tylko nie ona!! Już lepiej żebym ja była na jej miejscu!! Tylko żeby nie ona !! Jess na to nie zasłużyła !! Czemu moja mała siostrzyczka...?" myślałam i coraz bardziej łzy lały mi się z oczu.
Raptownie chłopacy wbiegli na salę, i zaraz mnie stamtąd zabrali. Jednak ja im się wyrwałam i pobiegłam do tego Iana, ojca Jessy.
- KURWA COŚ TY JEJ ZROBIŁ ?! TY CHUJU CZEMU POZWOLIŁEŚ NA COŚ TAKIEGO, KURWA, CZEMU ?! W PIZDE DOSTANIESZ TY DZIWKARZU JEDEN!! SKOŃCZYSZ TAK JAK ONA!!- wrzeszczałam szarpiąc go za koszulę.
- Jess to moja córka!! Nie pozwoliłbym na coś takiego!!
-TO JAKIM CUDEM ONA TUTAJ JEST ?! JAKIM CUDEM ZNALAZŁA SIĘ TUTAJ W TAKIM STANIE!! ODPOWIADAJ PEDALE JEDEN!!
-Wybiegła na ulicę, nikt nic nie zdążył zrobić, rozumiesz ?!
- NIE KURWA, BO BYŁO JĄ PILNOWAĆ A NIE, KURWA !!
Zostałam siłą od niego odciągnięta. Nogi się pode mną załamały, ale Li zdążył mnie złapać i zaprowadzić na ławkę.
-Zostaw mnie!- krzyczałam przez łzy. - Chcę być sama...
-Spokojnie.- delikatnie mnie przyciągał do siebie. Cała się trzęsłam, i już nawet nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Zostaw mnie. Chcę być sama. Już niczego nie chcę. Nie wytrzymuję. Ja nie chcę... To wszystko to nie ma sensu... To... Chcę być sama.
Wstałam, i na drżących nogach skierowałam się do wyjścia.
Stanęłam przed szpitalem na mroźnym nocnym powietrzu, i próbowałam się uspokoić. Zapaliłam szluga, zaciągnęłam się... Nie, to nie było to... Po jednym machu wyrzuciłam go. Krążyłam w tę i z powrotem, aż w końcu stanęłam na środku parkingu, kiedy zaczął kropić deszcz.
Usłyszałam za sobą jakieś rozmowy... Głos kaczki... Perrie. Modliłam się żeby tylko do mnie nie podchodziła bo jej wyjebie.
-Valerie.-powiedziała i dotknęła mojego ramienia.
-Jeszcze raz mnie dotkniesz, tylko spróbujesz się do mnie zbliżyć to, kurwo, dostaniesz w pysk.- odwróciłam się do niej i powiedziałam z niesmakiem- I może spierdalaj kupić sobie ten litrowy fluid bo ci chyba tynk odpadł.
Starałam się mówić twardym tonem, i raczej mi się to udało. Ale w środku, chciało mi się ryczeć, wszystko rozwalać, i najlepiej umrzeć. Tylko żeby Jess nic się nie stało, i żeby wszystko już było w porządku.
-Wracaj.- usłyszałam głos Zayna.- Ja z nią porozmawiam.
-Nie chcę tam być bez ciebie.- powiedziała Perrie głosem tak słodkim, że aż rzygać mi się zachciało.
-Idź.-powiedział Zayn stanowczo, i ona się go w końcu posłuchała.
Stanął przede mną i spojrzał mi w oczy z czułością i zatroskaniem.
-Porozmawiamy?-spytał.
-Nie.-szepnęłam. On przyciągnął mnie do siebie. Kolana już mi totalnie zmiękły, i niemalże się na niego rzuciłam. Wtuliłam się w jego ramię i zaniosłam nieopanowanym szlochem.
_____________________________________________________________________________
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz