poniedziałek, 31 grudnia 2012

WYBILA POLNOC !!

Witamy was w nowym roku 2013 !! Zyczymy wam jak najwiecej szczecia, i czego tam jeszcze chcecie!! Zeby w 2013 spelnily sie wasze najskrytsze marzenia etc. Wybaczcie, nie jestem nalepsza w pisaniu zyczen, ale staram sie ;)
Tak wiec, zeby w nadchodzacym roku One Direction, Justin Bieber i inne gwiazdki ruszyly swoje drogie, szanowne tyleczki do Polski i zeby zobaczyli, ze wlasnie tutaj jest najlepsze zarcie, najlepsza wodka, i najlepsze dziewczyny.
Zebyscie wszyscy spotkali swojego idola, mieli wielkie szczesice w molosci i... i... i wszystkiego najlepszego! Bo co innego mozna zyczyc? Dobrych ocen? Zdrowia? To juz standard !
Teraz my, kochani, musimy spiac te seksowne polskie tyleczki i postarac sie, zeby 2013 bym niezapomnianym rokiem. Zeby kazdy dzien byl lepszy od poprzedniego, bo pamietajcie, wszystko zalezy tylko i wylacznie od nas samych.
Chcemy dobrze sie uczyc?- musimy przysiasc do tyvh ksiazek i kuc kuc i jeszcze raz kuc.
Chcemy schudnac?- to juz za cwiczonka i dietki i to wszystko!
Chcemy przezyc niezapomniana milosc?- czas wyjsc i poznac kogos nowego !!
Chcemy koncertu One Direction w Polsce?- pokazujemy jeszcze bardziej jak bardzo ich potrzebujemy!! Faktycznie, niesamowicie sie dotychczas staralismy, to bylo niesamowite, czy ktos byl lepszy od nas? Nie sadze ze ktos byl lepszy, najwyzej wszyscy bylismy na jednym poziomie.
Ale i tak POLSKA NAJLEPSZA i trzeba to pokazac calemu swiatu !!
Dlatego wezmy sprawy w swoje rece :)
I wlasnie tego wam zycze, zeby nikt z nas sie nie poddal, bo mamy caly rok, i nastepny, jesli oczywiscie nam sie nie uda, chociaz taka opcja nie wchodzi w gre ;)

I do wszystkich czytajacy nasz blog, ktorzy sa na bierzaca z zyciem naszych ukochanych bohaterek Valerie i Jess- Kochamy was !! Dzieki temu, ze jest tyyyyle wyswietlen na blogu, i komentarze, mamy tyle pomyslow na nowe rozdzialy i przez to jestesmy wam niesamowicie wdzieczne :* Bo bez was blog by nie istnial ! Owszem, bylyby rozdzialy i wgl, ale nie byloby tej radosci, ze czytacie nasze wypociny, nie byloby wiecej zapalu do kolejnych rozdzialow, nie byloby wiecej pomyslow, zeby was zaciekawic etc.
DLATEGO TAK WAS KOCHAMY, I MOIM ZDANIEM (Monika ;*) JESTESMY JAK JEDNA WIELKA RODZINA!! bo nie dosc ze z directioners na tt i fb sa dla mnie jak siostry, nawet kiedy sie klocimy i wgl i wgl... 
Wiec, dla was, jestem gotowa pojechac do UK, pojsc do kazdego z 1D do domu i powiedziec, ze chlopcy maja przyjechac do naszej Narnii bo tam czekaja na nich ich przyszle zony! Tak was wszsystkich kocham!!

Wybaczcie, ze tak zagmatwanie pisze, ale jestem troche pod wplywem i mi sie juz wszystko miesza xD

Krotko mowiac, DZIEKUJEMY ZE JESTESCIE, i zyczymy WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO W NADCHODZACYM ROKU 2013 !!
-Monika & Gela xx

sobota, 29 grudnia 2012

rozdział 19.- Valerie

Można powiedzieć, że mam przejebane. Już chyba nic nie będzie takie jak przedtem. Wróciłam do Londynu z Conorem, ale bez chłopaków. One Direction mają jeszcze kilka koncertów w USA, a tutaj trzeba braciszkowi Jess załatwić szkołę etc.
Tego wieczoru przyszła do mnie Jenna, oglądałyśmy razem jakieś głupie seriale i komentowałyśmy wybory bohaterów. Conor siedział u siebie w pokoju.
-Oni wszyscy są tacy przewidywalni. I właśnie tego nienawidzę! Mogliby się trochę wysilić i wymyślić coś, czego nikt by się nie spodziewał, ale po co?- nawijałam jak najęta przeżuwając prażoną kukurydzę.
-Co się stanie z Jess?- przerwała moją popalninę Jenna.
-Nie mam pojęcia. W Londynie będzie miała rechabilitacje i w końcu kiedyś na pewno stanie na nogi.
-A co jeśli nie? A co jeśli już nigdy nie zatańczy?
Spuściłam wzrok. Wolałam o tym nie myśleć. Ok, pokłóciłyśmy się, ale jednak to nadal moja siostra!
-Nie zamierzasz o tym myśleć?-spytała.
-Nie! Uwierz mi, że to wszystko jest cholernie męczące! Jesteś świadoma tego, ile schudłam przez ten stres?! Jeszcze ta kłótnia z mamą... Cholera jasna!
-Ojj, nie spinaj się tak. Bo ci żyłka pęknie.
-Jenn, jesteśmy przyjaciółkami, prawda?
-No tak. Dobra, czego ode mnie chcesz?- spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Muszę sobie znaleźć mieszkanie. Nawet zwykłą kawalekrę. Ale nie wytrzymam dłużej w tym domu.
-Niech zgadnę, mam cię dofinansować? Mogłabyś se znaleźć sponsora, na przykład gdzieś w klubie go-go czy coś, nie? Ahh, albo twój Maliczek mógłby ci pomóc. No właśnie, dlaczego z nim nie zamieszkasz?
-To nie jest na tyle dojrzały związek żeby z nim teraz mieszkać! Poza tym nie mam zamiaru być jak Perold i zagracać mu domu swoimi pierdołami! No proszę cię! I nie proszę o dofinansowanie, tylko pomoc w wyborze. Tobie, jako przyjaciółce, ufam. A Zayn jest teraz w USA więc raczej nie za bardzo będzie mógł mi pomóc, nieprawdaż?
-No tak... Ale od razu mówię, że jak coś to nie odstąpie tobie pokoju! Bo wiesz, teraz Faicel się do mnie wprowadził i, ten no, wiesz...
-O czym ja znowu nie wiem?!
-No bo jak ciągle ciebie nie ma, nie mogę się dodzwonić, nigdy nie ma cię na fb i tt. A jak już jesteś to mnie nie ma. A sama się nie wysilisz i nie napiszesz...
-Dobra dobra, nie rób mi wyrzutów tylko gadaj co za koleś nosi takie... specyficzne imię.
-No więc, Faicel to mój nowy chłopak, przyjechał do Londynu z Maroka i jest... jedyn słowem  Z A J E B I S T Y !! Uwielbiam go.
-No ok, ale czemu mieszka u ciebie?- zaczęłam się zastanawiać czemu facet, który na własną odpowiedzialność wyprowadził się tak daleko od domu mieszka u jakieś laski.
-No bo. Poznaliśmy się na imprezie jak byłam z Camil, pamiętasz ją, no nie?
-Tak tak, twoja kuzynka.
-No i... poznałam go, i... ehm, nie jestem już dziewicą.. I ten, powiedział że dopiero szuka pracy i nie ma gdzie mieszkać. A że wiesz, rodziców praktycznie w ogólnie nie ma w domu, bo mama cały czas w Szkocji w pracu siedzi i ojciec lata za dziwkami to sobie mogę przemieszkać takie ciasteczko.
-Ale czy on szuka serio tej pracy?
-No tak! Codziennie ma jakąś rozmowę!
Sięgnęłam po cukierka w misce na stole. "Czy ona zgłupiała?!"-myślałam. \
-Jenn, ty wiesz, że to nie jest zbyt mądre posunięcie?-spytałam.
-Kocham go...
-Rozumiem to! Ale on to może wykorzystać.
-Znów zaczniesz kazania? To może ja sobie pójdę.
-Nie, poczekaj! Jestem z tobą, jeśli ten koleś cię skrzywidz, masz załatwione że dostanie wpierdol ode mnie. Nawet skrzyknę jeszcze kogoś żeby ten cały Faicel sobie zapamiętał że ciebie się nie krzywdzi!
Znów mogłyśmy porozmawiać jak kiedyś. Jak nastolatki którym w głowie tylko chłopacy w stylu Justina Biebera, i jak się wbić do jakiegoś klubu bez dowodu i tak, żeby nikt się nie skapnął.
Nagle Conor przerwał naszą rozmowę i głupawki.
-Laski, macie ochotę wybyć do klubu? Bo ja bardzo!
-No, czemu nie.-stwierdziłam.
-Wybaczcie, ale ja już lecę do domu. Ktoś na mnie czeka.-mrugnęła do mnie.
-Serio mnie z nim zostawisz?-szpenęłam jej do ucha.
-Tak tak! Miłej zabawyl!
Podeszła do Conora, coś mu szepnęła do ucha na co ten się uśmiechnął. O jeju, jaki on ma uroczy uśmiech *.*
Jenna wyszła, a ja zostałam sama z Conorem.
-To idziemy do tego klubu czy nie? Bo stoisz tylko i sie patrzysz!- wstalam, minelam go i skierowalam sie do swojego pokoju, zeby sie przebrac.
-Fajny tylek.-powiedzial za mna.
Odwrocilam sie i zmierzylam go wzrokiem.
-Dzieki?-odpowiedzialam niepewnie i biegiem popedzilam do swojego pokoju.
 Nie zastanawiajac sie dlugo co ubrac, odswierzylam sie, zarzucilam ciuszki i zbieglam na dol do salonu.
Oczywiscie, nim Conor sie wystroil minelo pol godziny. Tlumaczylam sobie ze to nic, ze taki fajny chlopak jak on potrzebuje troche czasu na wyszykowanie sie, szczegolnie, jesli chce z klubie jakas dupe poderwac. Zaczelam sie zastanawiac czy tak samo bedzie z Zaynem. Czy jak bedziemy razem wychodzic to bede musiala na niego tak dlugo czekac? Pewnie tak, to w koncu Zayn Malik! No coz... Raptownie moje mysli przeszly na inny tor. Co teraz robi Jessy? Jak sie czuje? Zaczelam wyobrazac sobie jak musza wygladac jej rehabilitacje. I czy mama faktycznie jest z Ianem? Czy go kocha? Kurde, czy ja zawsze tak duzo mysle?!
-Mozemy juz wychodzic czy chcesz cos jeszcze zrobic?-przerwal moje rozmyslania Conor.
-Och, ja jestem gotowa od pol godziny!
Dalej, bez slowa wspolnie pojechalismy do klubu.

Gdy bylismy na miejscu ja podeszlam do baru i zamowilam sobie drinka. Conor oczywiscie zaczal rozmawiac z jakimis laskami. Widzialam, jak sie przed nimi popisuje, a im sie to najwyrazniej podobalo. Nie wyglady na starsze, moze w wieku Jess, a moze nawet mlodsze. Kurde, kto je tu wpuscil?! Nie zeby cos, ale ja tu mniej wiecej wszystkich znam, mnie tez tutaj znaja, i od roku swobodnie moge sobie przychodzic, wiec jesli ktos zacznie sie srac ze jestem za mloda to mam wymowke.
Conor uszczypnal w pupe jakas blondynke, ktora usmiechnela sie do niego zalotnie, i podszedl do mnie.
Objal mnie ramieniem, i nie wiem czy to dzialanie alkoholu, ale mialam wrazeni ze sie do mnie przystawia.
-Dobra mlody, ogarnij. Jeszcze nic nie piles a zachowujesz sie jakbys byl niezle wstawiony.
-Nie nie, Val, ja juz tak mam!
Wyciagnal mnie na parkiet i zaczelismy tanczyc wmieszajac sie w tlum. I tak co chwile kazde z nas zmienialo partnera. Sek w tym, ze on cialg ewyrywal jakas dupencje, a ja tanczylam glownie ze znajomymi. W tym klubie praktycznie zawsze sa ci sami ludzie, same znajome twarze. Nie ma problemu z tym, ze czasem ktos po pijaku zacznie sie do ciebie przystawiac, czy zachowywac zbyt nachalnie. I tak zaraz zostanie ogarniety przez reszte.
-Ooo, widze ze nasza grzeczniutka Valerie cos ostatnio czesto zmienia kochankow.- szepnal mnie ktos do ucha. Odwrocilam sie i zobaczylam Jaspera, z ktorym znamy sie jeszcze z podworka. Jako 10-letnie dzieciaki on mnie uczyl grac w koszykowke, za to ja go uczylam grac na pianinie, chociaz widzialam ze ma do tego dwie lewe rece jak ja do sportow.
-A co ci do tego? Moje zycie, nieprawdaz?
-No tak... Ale jeszcze niedawno byl ten jeden z One Direction, kilka dni temu kolejny, a teraz taki malolat. Nie rozbujalas sie za bardzo?
-A co, zazdrosny? I zeby nie bylo, ten malolat to brat mojej siostry o ktorym sie doslownie niedawno dowiedzialysmy.
-Oh, a co z tym twoim mulatem?
-Nadal jestesmy razem.
Zaraz podeszla do nas moja dawna znajoma Paula.
-Wybacz kochanie, ale teraz ukradne ci Jaspera.-powiedziala i pocalowala go.
-Oo to jestescie razem?-spytalam.
Ta w odpowiedzi usmiechnela sie i uniosla dlon. Na jej palcu widnial cudowny pierscionek z malutkimi krusztalkami.
-Duzo mnie ominelo! W takim razie szczescia wam zycze!-przytulilam najpierw Paule, a potem Jaspera, po czym zakochani znikneli w tlumie.
Odwrocilam sie i zobaczylam ze za mna stoi Conor z dwoma szklankami pelnymi kolorowego trunku. Podal mi jedna z nich, pociagnal za reke i razem usiedlismy na jednej z kilku sof stojacych pod sciana, odgrodzonej od parkietu zwisajacymi koralikami tworzacymi kolorowa zoslone.
W ciszy saczylismy napoje, ale po jakims czasie zaczelo krecic mi sie w glowie. Zupelnie nic do mnie nie docieralo. Polozylam sie na sofie i przymknelam powieki. Dopiero po chwili zorientowalam sie, ze leze glowa na kolanach Conora. Nie mialam sily juz nic z tym robic, bylam zmeczona, nie mialam sily nawet myslec.
-Oj, kochana, chyba przesadzilas.-powiedzial Conor. 
-Mhmm.-wymruczalam tylko kiedy chlopak pomagal mi w stac. 
-Dobra, to my sie chyba zmywamy.
-Mhmmm... 
Kiedy Conor prowadzil mnie przez tlum ludzi do wyjscia, slyszalam komentarze typu "Ona nigdy sie tak nie nawalila" albo "Val stacza sie na dno.", a przynajmniej tak mi sie wydawalo. Dobra, ja juz nic nie wiem, o niczym nie mysle. Wszystko mi sie rozmazuje przed oczyma. Ledwo zyje. 
Oj, jutro bedzie kac jak ta lala! 
Conor usadzil mnie na tylnym siedzeniu auta, a sam usiadl za kierownice. 
-Ty bedziesz prowadzil?!-wydarlam sie.
-No a czemu nie? Jak dojedziemy do domu?
-Piles!! Nie, ja wysiadam.-zrobilam tak jak mowilam i poszlam przed siebie. Jednak zaraz on mnie dogonil. 
-Ale dom jest w druga strone.-powiedzial, i nie wiem czy przypadkowo czy specjalnie, przejechal ustami wzdluz linii szczeki. 
Wyrwalam mu sie, ale na nieszczescie stracilam rownowage. I tez nie wiem czemu, ale ja inteligetna polozylam sie na zimnym chodniku i zaczelam spiewac Kiss You. 
-Val, serio?-spytal rozesmiany Conor.
-Ale co?-bylam troche przymulona. 
-Nie, nic. Idziemy do domu.-powiedzial, podniosl mnie i pieszo poszlismy do domu.
Chyba calkiem niezle mi szlo, ale od czasu do czasu Conor musial mnie przyciagac do siebie zebym szla prosto. 
Kiedy bylismy juz pod domem bez problemu weszlam po schodkach na werande i oparlam sie plecami o drzwi. Usmiechnelam sie do Conora, ale pozniejsze zachowanie zupelnie zbilo mnie z tropu. 
Objol mnie w talii i spojrzal w oczy. Sama nie wiedzialam co mam zrobic, wiec jedna reke polozylam mu na ramieniu, a druga zaczelam sie bawic jego wlosami. Zblizyl sie do mnie jeszcze troche, a nasze usta juz dzielily centymetry. 
Szybko zmniejszyl dzielaca nas odleglosc i pocalowal mnie cholernie namietnie. Nogi ugiely sie pode mna, ale on mnie podtrzymal, za tylek, ale jednak. 
Staralam sie myslec racjonalnie, ale nie moglam. Wiedzialam, ze nie powinnam tego robic, ale nie moglam sie skupic na wlasnych myslach, jakby on mnie kontrolowal. Jakby zawladnal nad moim cialem i myslami. Nie mialam pojecia co robie, i dlaczego to robie. To wszystko dzialo sie tak po protu, jakby on poprzez pocalunki zadawal mi kolejne komendy, a moje cialo bez mojej wiedzy robilo to, co on kazal. 
Nie chcialam tego, ale tez nie moglam myslec. W glowie mialam totalna pustke, nie wiedzialam co sie dzieje. Nigdy tak sie nie czulam, nie przezylam czegos takiego. 
Raptownie poczulam sie jakbym byla nieprzytomna. O niczym nie myslalam, ledwo widziane obrazy do mnie dochodzily, chocia i tak nie wiedzialam o co w tym wszystkich chodzi. Czulam, ze moje cialo sie rusza, wykonuje gwaltowne ruchy, ale czemu? Nie wiedzalam. 
Dopiero po czasie zdalam sobie sprawe, ze jestem we wlasnym domu, ze leze na podlodze, ze nade mna jest Conor. Wiedzialam, ze robimy cos, czego nie powinnismy  robic, ale nie wiedzialam co dokladniej. Moze uznacie to wszystko za pojebane, bo jak mozna czegos takiego nie wiedziec. Ale do mnie zupelnie nic nie dochodzilo. 
O niczym nie myslalam.
Widzialam wszystko, ale obrazy nie dochodzily do mojej glowy.
Nie komunikowalam, nie kontaktowalam.
Po prostu nie zylam. 
Moje cialo sie mnie nie sluchalo, zylo wlasnym zyciem. 
Nie mialam wlasnej woli.
Czulam sie wszystkim zupelnie przytloczona. 
 
 Raptownie poczulam sie, jak..... w niebie? Mozna tak powiedziec. Ale czemu? Nadal nie mialam pojecia. Po prostu tak bylo i juz. 
A potem zapadla ciemnosc. 
"Umarlam"- pomyslalam, i pozwolilam, zeby moje cialo zapadlo sie w gesta, przytlaczajaca ciemnosc, w ktorej nie moglam nawet zlapac oddechu. 
____________________________________________________________________________
Przperaszam, ze tylko na poczatku pisalam z polskimi znakami a potem juz nie, ale musialam dalej pisac na innym laptopie, na ktorym, niestety, nie mozna robic polskich znakow, co mnie cholernie denerwuje. I przepraszam jesli znajdziecie jakies bledy, albo jesli to nudny rozdzial, ale ostatnio nie mam weny, wiec slabo :/

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Śwęty Misiołaj :3



Na Święta Bożego Narodzenia,
życzę Ci ujrzenia Harrego przyrodzenia.
Niech Louis z marchewkami,
przyjdzie w koszulce z paskami.
Niech Liam odda Ci żółwia swego,
ale musisz go karmić dnia każdego.
Niech Niall rozwali Ci lodówkę
i zje Ci wszystko, nawet parówkę.
Niech Zayn się w Twoim lustrze przejrzy
i Paul przez Twoje okno wejrzy.
Niech wszyscy wyskoczą Ci spod choinki
i zaśpiewają kolędy dla Twojej rodzinki.
Niech Horan dopadnie się do kolacji.
Niech Zayn powie, że jest pełen gracji.
Niech Harrego ogarnie na sex pokusa,
a Louis zrobi Ci psikusa.
Niech Liam ucieka przed łyżkami,
a Paul będzie gonił za wszystkimi Wami.
Wszyscy potem zjedzcie żelki.
To są życzenia dla Directionerki




Rozdział 18-Jassy

Po wyjściu Valerie  nieczułam sie najlepiej, nietyle co fizycznie ale i psychicznie. Dlaczego ja to powiedziałam?! Do jasnej cholery Jassie ogarnij sie w końcu! To moja siostra, w tej całej popierdolonej rodzinie mam tylko ją! Wstałam z łożka, upadłam na ziemie, leżałam bez władnie, o mój Boże... Teraz to do mnie dotarło! Ja niemam czucia w nogach mam niesprawne nogi!!! Boże błagam cie tylko nie to! Do mojej sali wszedł Louis
-Je co ty robisz?!-Podbiegł do mnie, złapał pod pachami i posadził na łożko.-Lekarz ci tłumaczył że masz sama niewstawać!
-Louis...-Mówiłam zapłakana-Czy ja będe jeszcze chodziła?Ty napewno wiesz powiedz mi!
-Lekaże robią co mogą żebyś zaczeła chodzić, będziesz miała operacjie i chodziła na rechabilitacjie ale jest 40 % pewności że już niezaczniesz chodzić... Przykro mi słoneczko...
Zaczełam potwornie płakać, jak to to przecierz niemożliwe że ja niezaczne chodzić!!! Ja trenuje od kąd skończyłam 5 lat a teraz niemoge nawet postawić kroku?!Do sali wszedł pan Weter, mój lekarz.
-Poprosze pana o opuszczenie sali.-Zwrucił sie do Louisa, który po jego proźbie wyszedł.- No cóż czas zobaczyć co z tymi rankami, zdejmujemy bandaże i opatrunki moja droga.
-Będzie boleć?-Spytałam ze strachem w głosie cichutko pochlipując.
-Na ciele nie, na twarzy może zaboleć.
-To zaczynajmy.
Zdjełam piżame , zostałam w bieliźnie, zaczeliśmy od brzucha, niebyło na nim już śladu po wypadku, na nogach były jeszcze pojedyncze szramki, ręce byłe w kiebskim stanie.
-Teraz może zaboleć, miałaś spore rozcięcie na tym ramieniu.-Wskazał na moje lewe ramie.
Oderwał szybkim ruchem plaster, zasyczłam z bólu, po moim ramieniu płyneła struszka krwi, lekarz założył nowy opatrunek.
-Teraz tważyczka.
Zaczoł odrwyać plastry, co strasznie bolało, nadszedł czas na opatrunek który miałam na całym prawym policzku, zdjoł go , z jego mimiki wywnioskowałam  że niejest dobrze. Wyszedł , zanim to zrobił podał mi białe lusterko z rączkom. Wziełam kilka glębokich oddechów, podniosłam je delikatnie...
włącz to
Zakryłam usta rękoma, upuszczojąc przy tym lusterko,na moim lewym policzku była szrama, paskudna szrama , oszpecała ona moją twąż, łzy spływały mi po policzkach jak opentane. Wyglądałam okropnie, jak nie ja, niepoznałam własnej tważy, nawet blękitne oczy teraz zdawały mi sie obce.
-Kurwa nie tylko nie to!!!-Krzyczałam na cały głos nikogo i tak niebyło dookoła-Kurwa nie!!! Dlaczego?! Dlaczego!!!!!
Do mojej sali jak popażony wpadł Liam, podbiegł do mojego łóżka i mocno mnie przytulił, z całych moich sił prubowałam mu sie wyrwać ale chłopak był silniejszy ode mnie, bez sielnie oparłam swoją głowe o jego ramie.
-Co sie stało?-Szepnoł mi na ucho żeby mnie uspokoić.
-Moja tważ...-Szepnełam , lekko pochlipując.-Jest okropna...
-Pokaż.-Moją i jego tważ dzieliło teraz 10 cm.-Mała niemartw sie, jest piękna tak jak cała ty, masz pięknom dusze  i wiele talentów, co tam jedna głupia blizna?
-Wyglądam okropnie, jak nie ja.
-Ale nadal ślicznie, nieprzejmuj sie...
Ponownie mnie przytulił , ja jednak wiedziałam swoje, wyglądałam okropnie.Do mojej sali wszedł Zayn.
-Sorrt memory ale robisz wypad Liam.-Rozkazał i podniusł Liama za kaptur.-Już cie tu niema!
Liam posłusznie wyszedł z pokoju, Malik chwile stał przy oknie, po pewnym czasie wcioł krzesło i siadł na przeciw mnie, wpatrywał sie we mnie.
-Co sie tak na mnie gapisz?-Powiedziałam ocierając rękawem łzy.
-Czego beczysz?-Spytał tak jakby moje wcześniejsze słowa wogóle do niego niedotarły.
-Mam swój powód...
-Jaki?
-Co cie to wogóle obchodzi szmaciarzu?!-Powiedziałam ostro i stanowczo.
-Mała nie tak ostro...
-Bo co?! Byłeś moim najlepszym przyjacielem! A potem żuciłeś moją przyjaciółke tylko po to żeby sie bzykać z moją siostrą??!! Daj mi chodź jeden powód dla którego mam sie na ciebie niedrzeć dziwkarzu?!
-Ja kocham Valerie zrozum to!!!-Złapał mnie mocno za nadgarstki.
-Nigdy ci tego niewybacze!Rozumiesz!? Nigdy!!! Jesteś od teraz dla mnie nikim!!! Zwykłum szmaciarzem! Nieprzychudź do mnie więcej! Niechce cie więcej widzieć!!! To koniec przyjaźni!! Prawdziwy przyjacel by sie tak niezachował!
-A gdyby Niall był zajęty?! Pomyśl o tym do cholery!! Czy ty byś niezachowała sie tak jak ja?!
-Nie!!Bo ja niezłamałabym nigdy nikomu serca!!
-Zrobiłaś to..-Powiedział ze łzami w oczach.- Naprawde Jass, złamałaś serce MI. -Podszedł zapłakany do drzwi.-Prawdziwy przyjeciel dałby drugą szanse....
Wyszedł z sali, siedziałam sama bezradna na szpitalnym łóżku, zakryłam rękoma tważ i zaczełam gorzko płakać. Całe moje życie zmieniło sie o 180 stopni... Niewiem co mam teraz robić, każda moja decyzjia w tym momencie jest zła, powinnam umrzeć.... Nikt by niemiał teraz tylu zmartwień.
-Czemu płaczesz?-Odkręciłam sie w strone drzwi, stała przy nich jakaś dziewczyna.
-kim jesteś?-Powiedziałam tławiąc sie łzami.
-Sorki nieprzedstawiłam sie, Jasmine Charps.
Jasmine
-Jassica Devine.
Dziewczyna podeszł do mojego łóżka , uścisneła moją łoń i usiadła obok mnie.
-Sorki że tak weszłam, ale zauważyłam przez szybe że płaczesz...Niemogłam przejść obojętnie.
-Nic sie niestało.
-Ile masz lat?
-16, a ty?
-18, no więc jaki jest powód twojego płaczu?
Opowiedziałam jej wszystko od początku do końca,mimo że była dla mnie obcą osobą, ale wreszcie mi ulżyło miałam sie komu wygadać.
-...... i teraz jestem tu.
-To przykre.-Przytuliła mnie.
-A ciebie co sprowadza do szpitala?
-Wiesz to nie za ciekawa historia...
-Moja też ale ci ją opowiedziałam , będzie ci potem lepiej uwież.
-9 miesięcy temu, zaszłam w ciąże i dwa tygodnie temu urodziłam zdrową dziewczynke... Ale jej ojciec wpadł pod ciężarówke gdy byłam w 5 miesiącu , nieprzeżył, sama musze teraz wychowywać dziewczynke.
-To jeszcze gorsza sytuacjia od mojej...A masz sie gdzie wogóle podziać z niemowlakiem?
-Nie, będe sie snuła od jednego przytułka do drugiego...
-Słuchaj mam w Londynie babcie,jest już dość stara i niemoże robić niektórych rzeczy, szuka kogoś do pomocy w domu. Ma całkiem sporo miejsca, wolne trzy pokoju, miałabyś własny, twoja córka też, łazienke i kuchnie tylko dla was, a wzamian byś pomagała mojej babci.
Tak właśnie zaczeła sie moja przygoda z Jasmine, ale czy ta 18 latka, zmieni moje życie na lepsze czy na gorsze?
***************************************************
WESOŁYCH ŚWIĄT!HOŁ HOŁ HOŁ!!!! Mam nadzieje że rozdział sie podobał :D

poniedziałek, 10 grudnia 2012

rozdział 17.- Valerie

Wysiadłam z taksówki i pobiegłam do wejście szpitala. Nie zastanawiałam się, czy Zayn idzie za mną, czy może został na dworze na papierosa. W tym momencie jebie mnie to. Nad ranem dostałam wiadomość, że Jess się obudziła, więc zarzuciłam na siebie pierwsze lepsze ciuchy, trampki i wybiegłam z hotelu.
Niczym huragan wpadłam do sali, w której leżała moja siostra. Miałam gdzieś to, że był u niej Niall i powinnam dać im trochę prywatności.
-Sorry memory, ale wypad blondi, ja do siostry!- krzyknęłam i niemalże rzuciłam się na łóżko.
-Ałła...- stęknęła Jess.- Val, do kurwy nędzy to boli!
-Oj, wybacz. Strasznie się martwiłam i wgl ale...- zaczęłam, ale Jess mi przerwała.
-Nie  byłaś u mnie ani razu. Dzięki.
-Byłam. Raz. Ale... to było zbyt straszne przeżycie... Bałam się. O mało Iana nie zabiłam w szpitalu za to, co się z tobą stało! Nie chciałam tutaj wracać wiedząc, że umierasz. Nie chciałam tego przyjąć do świadomości. Jeśli mi nie wierzysz, możesz spytać się wszystkich! Jak to pierwszego dnia chłopacy wyprowadzali mnie od twojego łóżka siłą, albo jak Li odciągał mnie od Iana, bo myślałam że go uduszę że nie potrafił ciebie upilnować.!
Jess patrzyła się na mnie bez słowa, a mi się łezka w oku kręciła.
-Val, przepraszam, ale muszę ci to powiedzieć...- zamknęła oczy i- Okropnie wyglądasz!
Spojrzałam na siebie. No tak, jakieś stare dżinsy, koszulka jak wyjęta psu z gardła, bluza Zayna, zero make-upu... Faktycznie, Valerie praktycznie nigdy tak nie wygląda, zawsze zadbana.
-Spójrz na siebie!- krzyknęłam.- Leżysz sobie w szpitalnym łóżeczku, a na twarzy gładź szpachlowa!
Zaczęłam się śmiać, a Jess spojrzała się na mnie spod byka.
-Nie śmiej się. Cieszę się że mam tą "gładź szpachlową" bo Perrie mi ją robiła. Ona, w przeciwieństwie do ciebie, codziennie była u mnie.
-Kurwa, weź mi o niej nic nie mów.
-... Poza tym ukradłaś jej chłopaka. Ukradłaś chłopaka mojej najlepszej przyjaciółce. To tak jakbyś ukradła chłopaka Jennie...
-Jess ogarnij.
-Zachowałaś się jak szmata! Tania dziwka!
Nie wytrzymałam. Wstałam i wyszłam. Dławiłam łzy w oczach. Trzasnęłam drzwiami i udałam się do kafejki.
Tam zastałam Perrie, która popijała sobie herbatkę z Jesy, Jade i Leigh-Anne. No faajnie.
Perrie spojrzała się na mnie, i uśmiechnęła się słodko.
-Cześć Valerie! Możemy porozmawiać?-spytała się.
Dziewczyny wyglądały na zdezorientowane, ja też się tak czuła. Spoglądałam na każdą po kolei, i nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.
-Nie.-rzuciłam tylko i poszłam dalej.
-Valerie, no proszę!-krzyknęła za mną Edwards.
Odwróciłam się w jej stronę wkurwiona na maksa.
-Masz pięć minut.
-Tyle wystarczy.- uśmiechnęła się "uroczo" i kazała mi iść za sobą.
Doszłyśmy do korytarza w którym nikogo nie było.
-No dobra.-odezwała się Perrie.- Więc, to dla ciebie Zayn mnie rzucił?
-A co ci do tego?
-To, że ukradłaś mi chłopaka. Zapłacisz mi za to. Ale teraz mam zamiar udawać wielce nieszczęśliwą, że Zayn zostawił mnie dla dziewczyny, która mu dała dupy. Ludzie stwierdzą, że to wszystko twoja wina. A ja, no i mój zespół, znów będziemy w centrum zainteresowania.
-Szczerze? Leje na to ciepłym moczem. Ty też powinnaś. Nie twój zasrany interes z kim spotyka się Zayn. Jego życie, a ty się nie wpierdalaj. Zrozum, że on nie chce już być z tobą. Może kiedyś do ciebie wróci, jeśli stwierdzi, że to ty jesteś tą jedyną. Jeśli nie, to trudno.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam ze szpitala. Chciało mi się ryczeć, tak cholernie, ale nie mogłam sobie na to pozwolić.
Zayn czekał na mnie przed szpitalem paląc spokojnie papierosa.
-Coś się stało?-spytał, gdy jedna łza wymknęła mi się.
-Nie nic. Chodźmy stąd.
Poszłam przed nim i starałam się wytrzeć wszystkie łzy, ale nie udawało mi się to. W końcu, musiałam się zatrzymać, usiąść na ławce i schowałam twarz w dłoniach.
-Val, kochanie, co się dzieje?-Zayn usiadł obok i przyciągnął mnie do siebie.
-Nic się nie stało. Tylko drobna sprzeczka. To wszystko.-spojrzałam w te jego piękne czekoladowe oczy.-Na prawdę. Odprowadzisz mnie do hotelu?
Malik uśmiechnął się nie pewnie, złapał mnie w pasie i razem udaliśmy się do hotelu, w którym teraz mieszkałam z chłopakiem, w centrum miasta, bo nie miałam zamiaru mieszkać z mamą i Ianem u niego w domu.

Weszłam do pokoju, a Zayn był jeszcze umówiony z chłopakami, więc miałam chwilę dla siebie. Rzuciłam się na łóżko, i odpaliłam laptopa, którego "ukradłam" Zaynowi. Tak, swojego nie zdążyłam zabrać z domu, więc musiałam od kogoś pożyczyć. 
Pierwsze co zrobiłam, to zalogowałam się  na facebooka. Jeszcze jako directionerka, kiedy nie znałam chłopaków dużo pisałam z directionerkami z całego świata. Byłyśmy, i nadal jesteśmy, wszystkie dla siebie jak siostry. W końcu directioners to nie tyle fandom, ile wielka rodzina!
Miałam nadzieję, że chociaż, no, znam 1D, spotykam się z Zaynem itd. nic się nie zmieni. Bo właśnie najlepiej dogadywałam się z dziewczynami właśnie poznanymi w internecie. 
Przejrzałam szybko fb, oczywiście, zdjęcia jak to idę przez NY z Malikiem już były w internecie, było pełno hejtów że ukradłam chłopaka Perrie, co mnie strasznie bolało, no ale cóż na to poradzić?
Zaraz napisała do mnie niejaka Kaja. 
"Widziałam cię dzisiaj z Perrie w szpitalu."- napisała prosto z mostu.
"Aha, dobrze wiedzieć."-odpisałam. 
"W imieniu swoim i innych directionerek które nienawidziły Perrie chcę ci podziękować za to, że odebrałaś jej Zayna. On nie był jej wart. Patrząc na zdjęcia, na których z nim jesteś, uważa, że bardzo do siebie pasujecie :) "
"Oh, dziękuję! Miło mi, że nie macie nic przeciwko żebym była z Zaynem"
"Tak. I mam dla ciebie propozycję"
"Jaką?"- kurcze, o co chodziło?
"A więc po dzisiejszej kłótni z Perrie doszłam do wniosku, że przydałoby się ją usunąć z drogi do twojego szczęście z Malikiem."
"No nie przesadzajmy! Przydałoby się, żeby ten bekon zmądrzał i się ogarnął!"
"Słuchaj. Dowiedziałam się, że po jednym opakowaniu tabletek przeczyszczających może dojść do zgonu. Więc jakby może dosypać jej coś do drinka?"
"Hahahah najlepiej dla pewności dwa opakowania! I żeby te tabletki sproszkować żeby się łatwiej rozpuściły w drinku."
"No więc, dowiedziałam się, że jutro wieczorem, dziewczyny z Little Mix będą śpiewały w klubie Santos Party Hause. Możemy zamówić jej drinka "od największych fanek" i dosypać jej tych sproszkowanych tabletek i już! Po Perrie!"
"No cóż, przyznaję, kusząca propozycja. Ale jeszcze się nad tym zastanowię. Nie chcę mieć kogoś na sumieniu. Wiesz, zabijesz Perolda a będziesz siedzieć za człowieka. Ona nie jest tego warta."
"Napiszę do ciebie jeszcze jutro. Powiesz mi wtedy, czy przystajesz na tą propozycję."
Wylogowałam się z fb, i zastanawiałam się nad tym, co ta Kaja napisała. Kurcze, że miałabym kogoś zabić?! Chyba nie jestem do tego zdolna! 
Zalogowałam się na twittera, a tam oczywiście na mnie pełno hejtów, że jestem dziwką itd. Okropnie się z tym czuła. Nie chcę robić nic, co dawałoby dziewczynom kolejny powód do hejtów... 
Nie miałam siły więcej czytać tego wszystkiego, więc włączyłam sobie tylko Over Again , i myślałam, czy to wszystko jest normalne.. Czy ten cały świat jest normalny!
___________________________________________________________________________
Dziś się nie popisałam, wybaczcie. Ale obiecałam Geli, że do końca dzisiejszego dnia wstawię ten rozdział to musiałam się wywiązać ze złożonej obietnicy ;)
Buziaczki xx

sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 16 -Jassy

Perspektywa Nadi.
-Dałam ci ją na tydzień!-Krzyczałam zapłakana.-Nieumiesz upilnować swojego dziecka przez jeden pieprzony tydzień! Jeśli moja malutka córeczka sie nieobudzi to ja zamorduje ciebie!
-Nadia kobieto uspokój sie!-Krzyknoł Ian , przytulił mnie do - Ona ma 16 lat, zostawiłem ją na chwile, jest duża chyba mogłem ją na chwilke zostawić ....
-No właśnie ona ma tylko 16 lat... Jest taka młoda ....Nawet jeszcze nigdy sie niezakochała....
-Naprawde?
-Tak ona sie nigdy niezakochała, wyjątkowa osoba zasługuje na wyjątkowom miłość...
-Nadia ty jesteś wyjątkowa.
Spojrzał mi prosto w oczy, czułam jego oddech na swojej tważy, nasze wargi siedo siebie zbliżyły, pocałował mnie , oderwałam sie od neigo by po chwili przyciągnąć do siebie jak najmocniej i namiętnie pocałować.
-Ja przepraszam...
-Nadia nieprzepraszaj , ja cie nadal kocham, prosze wruć do mnie, stwurzmy Jassy normalną rodzine, niech mała ma chociaż część swojego życia normalną, chce być dla niej ojcem, chce wziąć z tobą ślub i kto wie może powiększyć rodzine.
-Ian ja też cie nadal  kocham, ale Valerie może sie poczuć odtrącona że to nie z jej ojcem jestem w związku...
-Valerie jest już dorosła a Jassy  to jeszcze dziecko, niech ma normalną rodzne.
-Dobrze Ian , daje ci drugą szanse.Możesz u nas zamieszkać ale jedno przewinienie i wylatujesz.


*1 tygodzień puźniej*
Wracamy do pisania paczadełkami Jassy
Wszystko mnie tak bardzo boli.....Tak bardzo chce otworzyć oczy , spojrzeć na nich i z uśmiechem na tważy powiedzieć ,, Ej dlaczego płaczecie przecierz nic mi niejest", ale niemoge, niemoge nawet samodzielnie oddychać , moje płuca sporo ucierpiały podczas zderzenia. Jednak pociesza mnie jeden fakt... JA ŻYJE. Przez jakiś czas , szłam ubrana w białą sukienke, włosy miałam rozpuszczone a za uchem śliczny bielutki kwiatuszek, szłam alejką , wszędzie pełno malutkich różowych kwiatuszków, moją tważ głaskał lekki  wietrzyk. Było tak spokojnie, niesłychać było nawet szmetu... W pewnym momencie moja sukienka z białej stała sie krwisto czerwona, kwiaty zaczeły sie palić a ja słyszałm tylko przeraźliwy wrzask.Dopiero teraz wiem co to oznaczało, przez chwile umarłam,byłam po drugiej stronie, niewiem w sumie ile tu tak , ale miałam sporo czasu na myślenie, jak niema u mnie już żadnego gościa , łzy mi płyną  po policzkach. Ten ból jest niedo zniesienia, co mnie boli najbardziej? Niejestem pewna ale chyba nogi i biodra, bolą tak jagby ktoś na nich położył ze dwie tony a potem jeszcze podpalił.Jestem taka głupia nawet sie w tedy nierozejrzałam, gdybym to zrobiła teraz byłabym już domu i trenowała , mam tylko nadzieje że ten pierdolony wypadek nieprzekreśli moich marzeń.Tańcze i pozuje od kąd skończyłam w sumie 5 lat, ale przecierz los mnie tak nienawidzi że pewnie już nigdy niezatańcze.Ale jest tego jeden jedyny + , słysze wszystko co sie do okoła dzieje, słysząc te wszystkie miłe rzeczy na swój temat aż mam ochote podnieśc sie i ich przytulić. Moje myśli wciaż krążom wokól blondynka, jednak on mnie też kocha, nie jestem pewna ale chyba pierwszy raz w życiu sie zakochałam ! To wspaniałe uczucie! Ale  niemam pewności w końcu to pierwszy raz w moim życiu, żadko słysze przy sobie głos siostry co mnie troche boli, no ale cóż niejesteśmy idealnym rodzeństwem. Najbardziej mnie zszokowało gdy przy swoim łóżku usłyszałam zapłakany głos tej starej jędzy mojej babci, może one tak naprawde tylko udaje że mnie nieznosi?

*Tydzień puźniej, perspektywa Liama*
-Jezu jaka ona blada...-Powiedziała przez łzy Perri.-Wygląda tak niewinnie jakby umarła...
-Perri nawet tak niemów!-Krzyknoł Louis-To moja przyjaciółka niepozwole jej umrzeć!
-Ona jest dla mnie jak siostra... Ona nie zginie... Zaraz wstanie , pujdzie zapalić to świństwo i pierdolnie mnie poduszką przez łeb!!!-Powiedziałem.
-A to jest moja siosrta, nieznam jej zadługo, ale z waszych opowieści jest wspaniałą dziewczyną i przyjaciółką.
-Widział ktoś ostatnio Zayna i Valerie?-Do pokoju weszła Nadia i Ian.
-Niewiem , mam nadzieje że sobie coś zrobili....-Powiedziała Perri, była wściekła na Val że ta zabrała jej chłopaka
 Usłyszeliśmy cichutki szloch, zaczeliśmy sie do okoła rozglądać, wydawał sie dziwnie znajomy
-Boli.-Usta które od dwuch tygodni były zamarłe, nagle sie poruszyły, to była Jassy.
Niall który stał przy oknie, momentalnie sie odwrucił, na jego tważy malowało sie niewiarygodne zadowolenie.
-Jassy ...Moja mlutka córeczko ... Ty naprawde to powiedziałaś?-Mama Jassy zaczeła płakać , zasłoniła dłonią usta.
Niestety Jassy  miała nadal usta jak niezmienna od tysięcy skała, Niall posmutniał i odwrucił sie z powrotem do okna. Przytuliłem jej mame której łzy leciały z oczu jak krople deszczu w ulewe, mi samemu równiesz spłyneło kilka łez po policzkach.
-Bardzo boli...- Tym razem nam sie nieprzewidziało usta Jassy jedno znacznie sie poruszyły i wydały z siebie te słowa.
-Boże Jassy to naprawde ty to powiedziałaś?-Niall miał uśmiech od ucha do ucha , ukelęknoł koło jej łóżka i złapał ją za dłoń.-Prosze powiedz że to ty!
-Niall?
*Perspektywa Nialla*
-Tak kotku to ja.-Łzy szczęścia spływały mi po policzkach.
-Moja malutka córeczka!-Mama Jassy podbiegła do łóżka, chyba niedochodziło do niej jeszcze to że Jassy sie obudziła
-Hej mamo.-Widziałem po jej tważy że każde słowo sprawia jej niewiarygodny ból.
-O Boże moja mała...
-Moge.... Moge zostać z Niallem?
-Tak.-Powiedzieli wszyscy.
Zostaliśmy sami w sali, czułem niewiarygodną radość, byłem przy niej cały czas aż wreszcie stało sie obudziła sie, wyglądała troche dziwnie z makiijażem, ale dziewczyny z LM stwierdziły że chociaż jak obejrzy sie w lustrze, niebędzie aż tak bardzo zszokowana, jej tważ pokrywały małe czerwone ranki, jedno dość spore rozcięcie na prawym policzku od którego mogła zostać blizna.
-To prawda co mi w tedy powiedziałeś?
-Tak , naprawde cie kocham, kotku otórz oczy, to przerażające kiedy mówie do ciebie , a twoje ciało sie nierusza tylko usta,
Gdy otworzyła oczy, z moich własnych poleciało kilka strużek łez, w życiu niebyłem tak szczęśliwy, nawet za czasów X-factora.
-Ja ciebie też kocham.-Uśmiechneła sie delikatnie.
Pochyliłem sie nad nią delikatnie, spojrzeliśmy sobie w oczy, chciałbym żeby ta chwila trwała wieki.
-Jassy Devine zostaniesz moją dziewczyną?-Spytałem patrząc z zachłannością w jej oczy.
-Tak....-Z bólem sie uśmiechneła.
Położyłem sie przy niej i zasneliśmy wtuleni w siebie.



piątek, 7 grudnia 2012

rozdział 15.- Valerie

Nie miałam zamiaru już go słuchać. Biegłam przed siebie nie zważając na to, co Zayn za mną krzyczy.
Zatrzymałam się dopiero na końcu Park Ave zdyszana. Już nie wiedziałam co myśleć. Kurwa, tak! Kochałam Zayna!! Kochałam go jak cholera!! Przy nim czułam się ... ja jebie, nawet nie potrafię opisać tego uczucia! 
Zdławiłam łzy i złapałam taksówkę. Nowy Jork jest zbyt duży, żeby wszędzie chodzić piechotą. Poprosiłam, żeby kierowca zatrzymał się na najbliższym przystanku autobusowym. 
-Wydaje mi się, że przydałyby się Pani wakacje.- zagadał taksówkarz. 
-Może nie tyle wakacje, ile żeby wszystkie problemu poszły w niepamięć.
-To życie! A problemy są jego nieustanną częścią! Nawet jeśli pozbędzie się Pani tych problemów, pojawią się następne.
-No i to jest najgorsze... Cholera, moja młodsza siostra umiera właśnie w szpitalu, pokłóciłam się z matką, zerwałam z chłopakiem, jego najlepszy przyjaciel wyznał mi miłość, i najgorsze że ja go też kocham! I... o Matko! Przepraszam, nie powinnam tego wszystkiego panu mówić...
-Spokojnie, nic się nie stało. Już tyle się nasłuchałem w ciągu mojej kariery ludzkich problemów, tylu ludziom doradzałem, taka jest praca taksówkarza. Nam niemalże zawsze ludzie mówiąc co ich dręczy. 
-Oh... Ale i tak przepraszam.
-Pani nie przeprasza, skoro pani kocha tego chłopaka to proszę do niego iść i mu to powiedzieć. Jeśli ten chłopak na prawdę panią kocha, to będziecie szczęśliwi. I, proszę mi zaufać, wkrótce wszystko będzie jak dawniej. Siostra wyzdrowieje, z mamą pani więcej nie będzie się kłócić, ale, oczywiście, zawsze będą kryzysy. Jednak to w końcu matka, najbliższa osoba na świecie. Na nią zawsze można liczyć. I, kto to wie, może ona miała takie same problemy? 
Nim się obejrzałam już byliśmy pod hotelem Johnson. Skąd on wiedział gdzie chcę jechać? Przecież mówiłam mu o najbliższym przystanku autobusowym. 
-Dziękuję panu.-powiedziałam z uśmiechem.- To ile mam zapłacić?
-Nic. To niech będzie "na koszt firmy". 
-Nie nie.-podałam mu 50$ - Tyle chyba wystarczy. 
Kierowca spojrzał się na mnie z wyrzutem, a ja odłożyłam pieniądze na siedzenie obok niego i wyszłam z auta. 
-Jeszcze raz dziękuję za radę. Miłej pracy.-powiedziałam i zamknęłam za sobą drzwi. 

Byłam już pod swoim pokojem, otworzyłam kartę drzwi, wpadłam do pokoju i rzuciłam się na łóżku zapominając o zamknięciu drzwi. Zaraz jednak mama do mnie zadzwoniła, żeby przekazać mi wieści, iż nie wraca do domu na noc, bo będzie z Lanem i Jess w szpitalu. Nie miałam nic przeciwko temu. Teraz po prostu potrzebowałam, żeby ktoś mnie pocieszył, porozmawiał ze mną, przytulił, i najlepiej, żeby tą osobą był Zayn. 
Zdjęłam buty, rozmasowałam obolałe stopy, położyłam się twarzą do okna, i obserwowałam ludzi kręcących się po parkingu. Myślałam nad tym, co miałabym powiedzieć Malikowi. Że przepraszam za to, jak się zachowałam i że też go kocham? 
Moje przemyślenia przerwał nie kto inny jak właśnie Malik.
-Przepraszam.-powiedział cicho stając w drzwiach. 
Wstałam i spojrzałam się na niego.
-Nie przepraszaj. To ja... To moja wina. Niepotrzebnie zareagowałam tak a nie inaczej. Mogłam to przemyśleć, ale wiesz... Tyle się dziś wydarzyło...- zaczęłam się tłumaczyć, ale on mi przerwał. 
-Nic nie mów. Przepraszam. To się już więcej nie powtórzy.-powiedział, i odwrócił się do wyjścia. 
-Nie!-podeszłam do niego.- Też cię kocham! Kocham cię już od dawna. Ale że jesteś z Perrie to wiesz...- złapałam go za rękę, a z mojej twarzy co jakiś czas spływała kropla łzy. Zayn spojrzał mi w oczy, zamknął drzwi, i przycisnął mnie do ściany. Na początku delikatnie musnął wargami moje usta, potem zaczął całować łapczywie. Sama przyciągałam go coraz bliżej siebie nie mogąc nacieszyć się jego dotykiem. Gładził rękoma moje plecy, biodra, co chwile szeptał jak bardzo mnie kocha, jak mnie pragnie. Zaciągałam się jego zapachem, nie miałam go dość. Ciągle było mi mało. 
W końcu przenieśliśmy imprezę na łóżko. Z pośpiechem ściągaliśmy z siebie nawzajem ubrania, żeby jak najszybciej znów poczuć swoją bliskość. 

Obrazek chyba mówi sam za siebie 

Wieczorem, kiedy Zayn zasnął, wstałam i otuliłam się kocem. Podeszłam do okna, i patrząc na odlatujący samolot myślałam, czy to na prawdę coś znaczyło? Czy miałam być tylko jego zdobyczą, a rano zapomni co się tu wydarzyło i wróci do Perrie. 
-Nie zostawię cię. -odezwał się jakby czytał mi w myślach. 
-Zostawisz dla mnie Perrie?
-Tak. Kocham cię, I mam w dupie co ludzie powiedzą. Tylko boję się jednego, że zostaniesz shejtowana, że nie wytrzymasz tego wszystkiego...
Położyłam się z powrotem do łóżka i przytuliłam do niego. 
-Poradzę sobie. Nic nie może być gorsze od tego, co się teraz dzieje. Poza tym wiem, do czego mogą być zdolne fanki, bo sama nienawidziłam, i nadal nienawidzę Perrie, i życzyłam jej jak najgorzej. 
-Jesteś szczera- przyznał- i za to cię kocham. 
Jeszcze raz mnie pocałował, nic oboje usnęliśmy wtuleni w siebie.    

___________________________________________________________________________________
Wiem, mogło być ciekawsze, ale ja ostatnio jakoś weny nie mam, poza tym dużo nauki itd. Ale i tak mam nadzieję, że się spodobało. Czekam na szczere komentarze! 
Buziaczki !!
Monika :*
aha, i przepraszam, jeśli gif jest jakiś zjebany czy coś, ale coś mi się właśnie z nim stało nie wiem co i jestem zbyt tępym pancernikiem żeby to naprawić ;)

rozdział 14.- Valerie

Zayn wyciągnął mnie na spacer pomimo moich sprzeciwów. Postanowiliśmy przejść się do Central Parku. Kłóciliśmy się którędy z Bellevue Hospital Cdenter- szpitala w którym leżała Jess, trafić do Central Parku, Zayn nalegał żeby pójść FDR Drive, bo jest stamtąd niesamowity widok na Roosevelt Island, za to ja chciałam iść 5th Ave i Lexington Ave, ale i tak przystałam na jego propozycję.
Szlyśmy w milczeniu, dzięki czemu zdążyłam się uspokoić i trochę ogarnąć.
Kiedy byliśmy już w Central Parku od razu udaliśmy się do mojego ulubionego miejsca, do olbrzymiej fontanny.
Usiedliśmy na schodach kilka metrów od niej i po prostu patrzeliśmy się na pryskającą wodę.
-Kocham to miejsce.-powiedziałam nie wiadomo czy do kogoś czy do siebie.
-Tak, tutaj jest niesamowicie.-potwierdził Malik.
-I pomyśleć, że stosunkowo niedawno odkryłam magię tego miejsca.
-Człowiek z wiekiem zauważa rzeczy, które wcześniej mu umykały.
-Ale jako dziecko często tu bywałam, chociaż nigdy nie miałam szansy pozwiedzać Nowego Jorku. Ale jak przyjechałam tu na światowe finały konkursu teatralnego , jakieś 5 lat temu... Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, jak tu pięknie.
-Jesteś aktorką?- zdziwił się Malik.
-Ehm, tak jakby... Ale to już nie ważne. Ale nigdy nie zapomnę tego, jak po finałach na uniwersytecie w Marylandzie pojechaliśmy do Waszyngtonu, potem do Nowego Jorku... I właśnie tutaj byliśmy. I tutaj jakaś para miała ślub. I to wszystko było takie piękne!
-Wyobrażam sobie.
Nastała niezręczna cisza, którą ktoś musiał w końcu przerwać. Wypadło na Zayna.
-Możemy porozmawiać o tym, co dziś zaszło?
-Jeśli chodzi ci o twoją dziewczynę, to nie mam zamiaru z tobą gadać.-odpowiedziałam twardo, powstrzymując się, żeby nie wykrzyczeć mu w twarz że to podła, wyrafinowana suka której zależy tylko na sławie.
-Nie, spokojnie. Nie mam zamiaru o niej gadać.-powiedział spokojnie.- Chciałem pogadać o tobie i o Liamie. O tym, co ostatnio się z wami dzieje.
-Nic się nie dzieje. To wszystko już skończone i już.
-Jak to? Czemu?! On cię kocha!
-Powiem ci coś szczerze. Przyjaźnię się z Danielle. Znam ją bardzo dobrze, tak samo jak Liama. I wiem, że oni są dla siebie stworzeni. Ona go nadal kocha. Nie zamierzam kraść chłopaka przyjaciółce. Poza tym odkąd pierwszy raz przespałam się z nim, to zależy mu tylko na seksie.
-Coś ty? Liamowi? Jakoś nie mogę uwierzyć...
-To uwierz. Już mam tego wszystkiego dosyć...
Nie wytrzymałam, zaczęłam znów płakać.
-To... wszystko mnie przerasta... Nie dość że to wszystko, co było z Liamem, ciągle się kłócę z mamą, i jeszcze teraz Jess. Kurwa, czemu teraz wszystko zaczęło się jebać?! Czemu, do cholery jasnej, Jess musiała mieć ten cholerny wypadek?!
-Ciii...- Zayn przyciągnął mnie do siebie delikatnie gładząc moje plecy, a ja objęłam go rękoma wokół szyi i przycisnęłam policzek do jego ramienia. Lekko odsunął mnie od siebie, tak, żebym na niego spojrzała i...

-Nie możemy.-szepnęłam. Poczułam się... nawet nie potrafię tego opisać. Zawsze podobał mi się Zayn, chyba nawet go... kochała. A teraz, kiedy miało spełnić się moje marzenie sprzed kilku miesięcy, a nawet sprzed kilku lat, stchórzyłam... Co ja odpierdalam?!
-Val, nie zadręczaj się tym wszystkim. Pamiętaj, masz mnie. Ja zawsze będę przy tobie choćby nie wiem co. 
-Kurwa, Zayn, z tego co wiem to masz dziewczynę. Po jaką cholerę mnie całujesz?
-Bo... Pamiętasz kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy? Jak w drzwiach spojrzeliśmy sobie w oczy, wszystko o tobie dało się z nich odczytać w te kilka sekund. Od razu wiedziałem, że wcale nie jesteś taka grzeczna na jaką się wydajesz. Nie chcesz, żeby ktokolwiek się dowiedział jaka jesteś naprawdę. Ale ja cię poznałem szybciej niż ktokolwiek, więc... 
-Nie! Nic o mnie nie wiesz! Nie możesz powiedzieć, że mnie znasz, bo to nie prawda!- wstałam, odwróciłam się i poszłam przed siebie. 
-Czyżby?-wtem przede mną stanął Zayn... Nie słyszałam żeby za mną szedł...- Wiem tyle, ile wiedzieć powinienem. Może nie wszystko, co bym chciał, więc pozwól mi siebie poznać. 
-Daj mi wreszcie spokój, proszę cię!- odepchnęłam go od siebie i pobiegłam w stronę mojego hotelu. 
-Nie rozumiesz że cię kocham?!- krzyknął, a ja odwróciłam się do niego i spojrzałam jak na debila. 
_________________________________________________________________________________

czwartek, 6 grudnia 2012

rozdział 13. - Valerie.


Odkąd wraz z Liamem wróciłam do UK, nasz związek polegał głównie na seksie. Li cholernie się zmienił, no, był nadal czuły i opiekuńczy, no ale jednak ciągle się do mnie dobierał i wgl. Ok, dawała mu czego chciał, ale z czasem stało się to denerwujące. 
One Direction polecieli do Nowego Jorku, nie zdziwię się, jeśli Jassie ich spotka. Ja zostałam z mamą w Londynie, bo ona ma tu duużo pracy bo zaczęła dorabiać sobie jako paparazzi (głównie z powodu, iż teraz pracuje z facetem, który jej się podoba, sama przyznaję, że niezłe ciacho z niego ;] ) , a ja nadal całymi dniami siedzę w studio, co zaczyna mnie męczyć, no i wróciłam do nauki! Niby skończyłam już szkołę, tyle że w indywidualnym toku nauczania podczas podróży, i kilka miesięcy temu zdałam niemalże celująco maturę, ale teraz zaczęłam brać kursy z pisanie itp. ponieważ już od kilku lat myślałam o dziennikarstwie :) Teraz mam zamiar zrealizować swoje plany!
Tego dnia byłam w studiu, byłam w połowie pisania piosenki, i rozmawiałam z nauczycielką, czy mogę dać tekst piosenki jako moje wypracowanie. Niestety, moje przekonywania ją nic nie zdziałały... 

Let's dance in style, let's dance for a while 
Heaven can wait we're only watching the skies 
Hoping for the best but expecting the worst 
Are you going to drop the bomb or not? 

Usłyszałam dzwonek telefonu. Dzwoniła mama. Nie chciało mi się z nią teraz rozmawiać, głównie po naszej wczorajszej kłótni, o to, że straciłam dziewictwo... 
-Tak?- odebrałam od niechcenia. 
-Valerie! Do domu biegiem!- krzyczała spanikowanym głosem.- Już cię spakowałam, najwyżej na miejscu zrobisz sobie jakieś zakupy czy coś! Za 3 godz. mamy samolot więc się pośpiesz!
-Kurde, gdzie ty masz zamiar znowu lecieć? Już cię wylali czy jak?
-Do cholery jasne Val do domu!
-Nigdzie z tobą nie lecę! Mam własne zajęcie , poza tym jestem dorosła!
-Kurwa mać! Twoja siostra jest w szpitalu więc lecimy do NY czy ci się to podoba czy nie!
-Jaja se robisz... 
-Do domu ale to już! Inaczej będziesz miała przesrane! Skończą się wypady do studia! Mieszkasz w moim domu i jesteś na moich zasadach więc biegiem wracaj i lecimy do Jess. Bo, kurwa, będziesz miała siostrę na sumieniu. 
Kiedy to powiedziała, rozłączyła się, a ja jak debila gapiłam się na telefon z niedowierzaniem. Jess w szpitalu? Nie możliwe... Chyba że przedawkowała czy coś. 
Raptownie zebrałam się z miejsca, szarpnęłam torbę i udałam się biegiem do samochodu, przy okazji o mało nie zwalając się ze schodów i nie łamiąc obcasów. Wsiadłam do samochodu i szybko ruszyłam.
Nie zdążyłam zaparkować, już zobaczyłam mamę siedzącą na schodach przed domem zakrywającą twarz w dłoniach. Zatrzymałam się na środku ulicy i wybiegłam do niej. Mama jak mnie tylko zobaczyła poderwała z trudem walizki, podeszła do mnie, a ja pomogłam jej włożyć je do bagażnika. 
Kiedy ruszyłyśmy mama już się trochę uspokoiła, ale nadal nerwowo skubała paznokcie. 
-Co się stało?-spytałam.
-Jess miała wypadek.-powiedziała słabo.
-Myślałam że przedawkowała.- powiedziałam pół żartem pół serio, a ona spojrzała się na mnie z wyrzutem.- Jaki wypadek?
-Samochód ją potrącił...
-Wyjdzie z tego.-szepnęłam, chociaż w głębi trzęsłam się jak nie wiadomo co.
-Rozmawiałam z Ianem.- powiedziała, a ja spojrzałam się na nią pytająco.- Z jej ojcem. Lekarze twierdzą, że ... ona... Jess jest w stanie... Ja pierdole! Moje dziecko! Może tego nie przeżyć!- chlipała zasłaniając usta dłonią. 
Wlepiłam wzrok w drogę, a ręce zacisnęłam mocno na kierownicy. Nie, to nie może być prawda. 
_____________________________ . . . _______________________________

Szpital, najbardziej znienawidzone miejsce przeze mnie, teraz jeszcze bardziej. Przechodziłyśmy obok sal, w których ludzie byli na pograniczu śmierci. To było potworne. Jess leżała na OIOMie, i chociaż nie za bardzo orientowałyśmy się, gdzie jest jej sala, to nietrudno było ją przegapić. W końcu przed salą na ławkach siedział dorosły, niemalże zapłakany facet, płaczący Niall, ta suka Perrie wtulona w Zayna i cała reszta 1D i LM, oraz, całkiem niezły chłopak. 
Kiedy mężczyzna nas zauważył, wziął mamę na bok, i zaczął z nią o czymś rozmawiać. Ja stała i nie wiedziałam co zrobić. 
Zaraz wszyscy do mnie podeszli, i każdy po kolei mnie przytulił. Myślałam, że się rozpłaczę. Czuć było napięcie, nie mogłam tego wytrzymać. Kiedy Perrie stanęła przede mną, o mało się nie roześmiałam, i ukryłam to w kaszlu. Kurcze, tak się rozmazała, że chyba cała tapeta jej zeszła! A nie, sorry, ona ma już taki krzywy ryjek. 
Obeszłam ją i stanęłam przed drzwiami prowadzącymi do sali Jess, gdzie ta zapewne teraz umierała. Złapałam klamkę, ale się zawahałam. 
-Wejść z tobą?- spytał Liam przytulając mnie od tyłu. 
-Nie. -odpowiedziałam stanowczo i nacisnęłam klamkę. 
Weszłam do ciemnej sali, i od razu rzuciło mi się w oczy łóżko, na którym leżała drobna postać owinięta w jasną pościel. Aparatura nad jej głową pikała w rytm serca, nieco wolniej niż powinna. Podeszłam bliżej okna i spojrzałam na twarz Jess, która była cała w czerwonych szramach, a jej głowa owinięta była w bandaż. 
Natychmiast łzy napłynęły mi do oczu. Dotknęłam jej chłodnej dłoni. Nie wytrzymałam. Osunęłam się na ziemię, i zasłoniłam usta dłonią, jednak to i tak nie powstrzymało, ani nie uciszyło mojego łkania. "Moja siostrzyczka, moja mała Jessy... Nie, to nie możliwe, ona nie może umrzeć, nie nie nie! Kurwa tylko nie ona!! Już lepiej żebym ja była na jej miejscu!! Tylko żeby nie ona !! Jess na to nie zasłużyła !! Czemu moja mała siostrzyczka...?" myślałam i coraz bardziej łzy lały mi się z oczu. 
Raptownie chłopacy wbiegli na salę, i zaraz mnie  stamtąd zabrali. Jednak ja im się wyrwałam i pobiegłam do tego Iana, ojca Jessy. 
- KURWA COŚ TY JEJ ZROBIŁ ?! TY CHUJU CZEMU POZWOLIŁEŚ NA COŚ TAKIEGO, KURWA, CZEMU ?! W PIZDE DOSTANIESZ TY DZIWKARZU JEDEN!! SKOŃCZYSZ TAK JAK ONA!!- wrzeszczałam szarpiąc go za koszulę. 
- Jess to moja córka!! Nie pozwoliłbym na coś takiego!!
-TO JAKIM CUDEM ONA TUTAJ JEST ?! JAKIM CUDEM ZNALAZŁA SIĘ TUTAJ W TAKIM STANIE!! ODPOWIADAJ PEDALE JEDEN!!
-Wybiegła na ulicę, nikt nic nie zdążył zrobić, rozumiesz ?! 
- NIE KURWA, BO BYŁO JĄ PILNOWAĆ A NIE, KURWA !! 
Zostałam siłą od niego odciągnięta. Nogi się pode mną załamały, ale Li zdążył mnie złapać i zaprowadzić na ławkę. 
-Zostaw mnie!- krzyczałam przez łzy. - Chcę być sama...
-Spokojnie.- delikatnie mnie przyciągał do siebie. Cała się trzęsłam, i już nawet nie wiedziałam co mam powiedzieć. 
-Zostaw mnie. Chcę być sama. Już niczego nie chcę. Nie wytrzymuję. Ja nie chcę... To wszystko to nie ma sensu... To... Chcę być sama. 
Wstałam, i na drżących nogach skierowałam się do wyjścia. 
Stanęłam przed szpitalem na mroźnym nocnym powietrzu, i próbowałam się uspokoić. Zapaliłam szluga, zaciągnęłam się... Nie, to nie było to... Po jednym machu wyrzuciłam go. Krążyłam w tę i z powrotem, aż w końcu stanęłam na środku parkingu, kiedy zaczął kropić deszcz. 
Usłyszałam za sobą jakieś rozmowy... Głos kaczki... Perrie. Modliłam się żeby tylko do mnie nie podchodziła bo jej wyjebie. 
-Valerie.-powiedziała i dotknęła mojego ramienia. 
-Jeszcze raz mnie dotkniesz, tylko spróbujesz się do mnie zbliżyć to, kurwo, dostaniesz w pysk.- odwróciłam się do niej i powiedziałam z niesmakiem- I może spierdalaj kupić sobie ten litrowy fluid bo ci chyba tynk odpadł. 
Starałam się mówić twardym tonem, i raczej mi się to udało. Ale w środku, chciało mi się ryczeć, wszystko rozwalać, i najlepiej umrzeć. Tylko żeby Jess nic się nie stało, i żeby wszystko już było w porządku. 
-Wracaj.- usłyszałam głos Zayna.- Ja z nią porozmawiam. 
-Nie chcę tam być bez ciebie.- powiedziała Perrie głosem tak słodkim, że aż rzygać mi się zachciało. 
-Idź.-powiedział Zayn stanowczo, i ona się go w końcu posłuchała. 
Stanął przede mną i spojrzał mi w oczy z czułością i zatroskaniem. 
-Porozmawiamy?-spytał.
-Nie.-szepnęłam. On przyciągnął mnie do siebie. Kolana już mi totalnie zmiękły, i niemalże się na niego rzuciłam. Wtuliłam się w jego ramię i zaniosłam nieopanowanym szlochem.
_____________________________________________________________________________

Sposób powiadamiania itd.

Siema mordy wy moje! Tu chore psychicznie dziecko Gela!Tak to właśnie ja pisze oczami Jassy. Słuchajcie stwierdziłam że jako tako trzeba sie zorganizować, a więc mianowicie jak chcecie być powiadamiane lub kto wie może powiadamiani o nowych rozdziałach macie do wyboru:
  • gg
  • skajpaj
  • facebook
  • twitter
Podajcie w komentarz w jaki sposub i na jakie konta chcecie być powiadomieni :D 
A po drugie niepiszcie do mnie milion piećset sto dziewiedźset wiadomości na fb kiedy kolejny rozdział, ja ty już napisała ale ta dupa Monika niewchodzi na gg, więc niewiem kiedy będzie next postaram sie do niej dryndnąc lub coś ale nie obiecuje.

A teraz proźba od waszego głupiego dziecka 

Mam taką małą proźbe, che żeby każdy kto czyta to coś (czytaj : wypociny Geli i Moniki) niech złoży zacny komentarz pod tym postem, jak zobacze dwa komentarze to będe zła bo 1222 wyświetlenia niebiorą sie z nikąd niemusicie mieć konta aby to zrobić a Monika jak wejdzie na bloga będzie miała radoche :D Więc wiecie co macie robić :*

MONIKA RUSZAJ DUPE I PISZ ROZDZIAŁ!



środa, 5 grudnia 2012

Rozdizał 12-Jassy

Szliśmy ulicą , Rebecca gadała ciągle o tym jaki to ze mnie dzieciak , albo o prowadzeniu swojej restauracjia jakie to ciężkie. Powoli przywykłam do tego jej paplania. Doszliśmy pod wielką sale, na samym końcu stała ogromna , narazie pusta scena, serce mi waliło jak opentane, mieliśmy stolik przy samej scenie, pierwszy wystemp dał Conor Maynard, wielkiego szału niebyło , lubie jego muzyke ale po głowie chodziło mi wyobrażenie tego jak 1D będzie wystempowało, kolejny miał wystempować  Justin Bieber, zaśpiewał as long as you love me, w drugim refrenie zszedł ze sceny i śpiewał do różnych dziewczyn.
-No widzisz mała a mówiłaś że go znasz.-Powiedziała Rebecca.
Postanowiłam udowodnić to tej pierdolonej suce, spojrzałam na Iana , śmiał sie z tego co powiedziała, byłam jeszcze bardziej wkurwiona.
-Justin!-Wstałam i krzyknełam.
Podbiegł do mnie , złapał za dłoń i  wprowadził na scene, śpiewał patrząc w moja oczy a mnie głupią złapała głupawka i zaczełam sie śmiać.
-Jassy a ty co tu robisz?!-Spytał gdy skończył już śpiewać.
-Podziwiam mojego przyjacielka.-Pocałował go w policzek i wruciłam do swojego stolika.-Naczym staneliśmy?
Ian i Rebecca mieli miny jakby zobaczyli ducha, miałam z tego sadysfakcjie, oczywiście jak było Little Mix też musiałam im to udowodnić, ale już niemusiałam Perri sama mnie zobaczyła i pomachała mi. Nadszedł moment krórego sie najbardziej bałam , łzy napływały mi do łez.
-A teraz przed państwem Oneeeeeeeee Directionnnnnnnn!
Piski trwały wieczność, zapadłam sie w krzesło żeby jak naj mniej mnie zauważyli, ale jak tu niemieć zaciesza kiedy śpiewają Shes not afraid?! Naszczeście mnie nie zauważyli.Koncert sie zakończył.
-To chodź Je zapoznam cie z twoim bratem.-Powiedział Ian.
-Ja sie z twoim synalkiem nielubie to nie ide.-Powiedziała Rebecca, mam już  z nim coś wspulnego -.-
Weszliśmy za kulisy, mineliśmy Conora Maynarda który dał mi autograf na nadgrastku i zrobiliśmy sobie zdjęcie.
-Jassy!-usłyszałam za sobą krzyk Perri.
-Perrii!-Podbiegłam i przytuliłam przyjaciółke.
-Co ty tu robisz gnojku?!
-Jestem z tatą i jego dziewczyną...
-Dzieńdobry Ian, tata Jassy.
-Miło mi nazywam sie Perri , jestem przyjaciółką Jassy.Mała masz jutro czas?
-Jasne, dobra zdzwonimy sie nara małpo!
-Nara świnko!
Poszliśmy dalej, mineliśmy garderobe 1D jaknajszybciej sie dało, Justin sie przebierał to mu nieprzeszkadzałam, poszliśmy do pokoju dla personelu.W środku kelnerzy grali w karty, pili piwo i podrywali kelnerki.
-Siema chłopaki.-Przywitał sie Ian,-Moge wam porwać nachwile Conora?
-Już ide!-Usłyszeliśmy głos z toalety.-Poczekaj na mnie w składziku!
-Okay młody!Chodź Jassy.-Poszliśmy do składzika, po pietnastu minutach przyszedł Conor.
Zdjęcie Conora
-Tato nowa dziewczyna?-Zakpił Conor.
-Nie głuptasie .-Powiedział Ian.- To jest twoja siostra z Angli, Jassy.Zostawiam was samych zaraz wracam.
-Hej...-Powiedziałam nieśmiało.
-Hej...jestem Conor .
-Jassy.
-Miło mi...
-Mi również....
-No więc ile masz lat?
-16..
-Który miesiąc?
-Sierpnień.
-A ja lipiec.
-Czyli jesteś starszy...
-Oj po co te ceregiele ! Mamy sie ze sobą męczyć reszte życia !Chodź do starszego braciszka na ręce!
Wzioł mnie na ręce ,lekko podwijając mi sukienke do góry , postawił na podłodze i mocno przytulił, a ja dałam mu buziaka w policzek.

WŁACZ TO



-Ekhm...-Odwruciłam sie do tyłu za nami stał Niall.
-O Niall....-Posmutniałam.
-Widze że przeszkadzam zakochańcą.. biore tylko wode dla chłopców i mnie już niema...
-Niall...
-Nie nietłumacz sie, przepraszam już mnie niema.-Wyszedł trzaskając drzwiami.
-Przepraszam cie Conor musze iść, to chłopak którego kocham , przepraszam cie...
Wybiegłam za Niallem, niemogłam go nigdzie znaleść, zaczełam płakać, wybiegłam z budynku, Niall szedł w asyście ochroniarzy przez tłum fanów,  gówno mnie obchodzi żę mnie mogą od niego odciągnąć, ale musze z nim pogadać.Łzy leciały mi po policzkach, czułam sie okropnie, ja chce do Nialla , tylko do niego , nawet jeśli miałoby to być ostatnie co zrobie w życiu.Niall razem z ochroniarzami przeszli na drugą strone, poszłam za nimi, roztrzęsiona nawet sie nierozejrzałam, usłyszłąm pisk opon, kilka metrów ode mnie był rozpędzony samochód.
-Niall!!!!!-Krzyknełam przeraźliwie.
Samochód niewyrobił, poczułam okropny ból,zajęczałam  i głośno płakałam, wylądowałam trzy metry od auta,nadal byłam przytomna.
-Jassy!!!!!-Miałam nadzieje że to Niall, jednak to był Liam.-Spokojnie mała, Zayn już dzwoni  po pogotowie!Prosze cie mała doezwij sie!-Uklęknoł obok mnie.
-Boli...-Zachlipałam.
-Wiem ...
-O Boże Jassy!Córeczko!-Podbiegł do mnie Ian,.-Moja mała córeczko...
-Tato...ja chce do mamy, prosze zadzwoń do mamy...
-Już do niej dzwonie malutka, tylko niezamykaj oczu prosze pacz cały czas na swojego przyjaciela, ale niezamykaj oczu, a ja zadzwonie do twojej matki!
Czułam ból w całym ciele, a najbardziej w okolicach bioder  i rzeber, niewiedziałam co sie dzieje, koło mni płakała Perri którą tulił Zayn, byli tam też Liam, Harry, Louis, Leight-Ann, fanki chłopców, najbardziej zabolał mnie brak Nialla.
-Ty skurwielu!!!Jak mogłeś!??!!Jak ty jeździsz pierdolony chuju!!!
Resztką sił podniosłam głowe do góry, Naill wyciągnoł siłą z auta kierowce, przycisnoł do maski auta.
-Ja przepraszam.... Ona wyszła tak nagle....-Tłumczył sie kierowca.-Niezauważyłem jej...
-Pierdol sie!!!!Jeśli coś jej sie stało to cie znajde i zajebie!!!!!-Dał mu z pięści w tważ i podbiegł do mnie.-Przepraszam tak bardzo cie przepraszam... Powinienem dać ci szanse wytłumaczyć to zajście.... Jestem idiotą.
-Idiotą którego kocham....
Byłam tak bardzo zmęczona i obolała,... Straciłam przytomność, ostatnie co słyszałam to krzyk Conora, dźwięk karetki, rozpaczającom Perri i słowa Niall..... KOCHAM CIE JASSY.




Rozdział 11-Jassy cz.2

Rzuciłam sie do łazienki, niestety akurat Ian sie kompał, byłam wkurzona , zaczełam walić w drzwi , usiadłam pod drzwiami i śmiałam sie z tego jak Ian śpiewa pod prysznicem.
-Ślicznie śpiewasz hahaha.-Krzyknełam .
-Co to ty mnie słyszysz ?!-Wydarł sie.
-Tak wszystko, głośno i wyraźnie!
Jak sie okazało Ian sie już wykompał tylko jeszcze sie stroił, wyszedł z łazienki i prysnoł na mnie wodą, wskoczyłam do łazienki nalałam wode w kubeczek i wylałam mu na głowe, laliśmy sie przez chwile wodą. Zamknełam sie w łazience, ja niemam zamiaru  śpiewać, niestety nieumiem śpiewać , niby ja umiem grać na :gitarze, fortepianie, skrzypcach, i klarnecie  , ale niepotrawie ładnie śpiewać, niestety to Val dostała od Boga przepiękny głos , ale za to ona nieumie tańczyć a ja tańcze w reprezentacji Angli. Wykompałam sie , swierdzam że włosy za pas są problemem, chyba sie obetne tak jak Miley Cyrus.
-Jesteś gotowa mała!?-Krzyknoł tata.
-No chwila!-Wrzasnełam.
Ubrałam sie szybko, zrobiłam kłosa, pomalowałam usta błyszczykiem , pomalowałam oczy perłowym
cieniem do oczu, strasznie sie stresowałam tym spotkaniem . Wyszłam z łazienki, stanełam na przeciwko Ian'a,obkręciłam sie.
-I jak wyglądam?-Spytałam z uśmiechem na ustach.
-Boże jaką ja mam pięknom  córke!-Powiedział Ian i mnie przytulił.- A ja?
-Mmmm... przystojniak z ciebie Ian,to co jedziemy?
-Tak , jasne.
Pojechaliśmy taksówką pod lokal , serce waliło mi jak opentane, weszliśmy do środka, czułam sie wyjątkowo, sala była w stylu barokowym, czułam sie tu jak księżniczka.
-Hejka.-Do taty podeszła śliczna blondynka w obcisłej sukience.- Jestem Rebecca a ty Jessi tak?
-Nie.-Odpowiedziałam-Nazywam sie Jassy, mame coś naszło i nawała mnie tak nietypowo.
-Jeszcze sie niespotkałam z tym imieniem. Chodźcie zajełam nam stolik.
Poszliśmy za Rebeccą na piętro restauracji, usiedliśmy przy stoliku obok balkonu, miałam przepiękny widok na Nowy Jork.
-Pozwoliłam sobie zamówić za was chyba niemacie do mnie urazy?-Powiedziała Rebecca gdy już usiedliśmy.
-Nie no skąd.-Odpowiedział tata.
-No więc Jassy... Ile masz lat?
-28 sierpnia miałam 16 urodziny.
-Oj to ty młodziutka jesteś,ty nic o życiu niewiesz, taka jeszcze mała dziewczynka jesteś,a to ja myślałam że będzie o czym z tobą pogadać a tu przede mną taka guwniara-Pierdol , pierdol suko a ja słucham- taka sweet dziewczynka, pewnie słuchasz Justina Biebera i One Direction?
-Taaaa..... z takim małym ale, Justin to mój dobry przyjaciel a jeden z chłopców z 1D sie we mnie zakochał....
-O jejku! Jaką ty masz słodziutka bujną wyobraźnie!No ale cóż z dziećmi tak już jest. Ale wiesz za kilka minut ulice dalej będzie grało One Direction , Justin Bieber, Little Mix i Conor Maynard, to chodźcie ubierzemy sie i tam idziemy.
-Ale...
-Nie dziękuj mi maleństwo!Podziękujesz mi potem jakimś ładnym rysuneckiem.-Pogłaskała mnie po głowie.-To ja ide po swój płaszczyk , Ian daj dziecku swoją marynarke bo dzidzia zmarznie!
Rebecca odeszła od stolika, no ja pierdole zaraz jebne tej babce w ryja!Znam ją jakąś godzine z kawałkiem a chyba zaraz jej przyjebie patelnią!
-I jak spodobała ci sie Rebecca?-Spytał z uśmiechem Ian.
-No ten....yyyy.....NIE.-odpowiedziałam.
-Wiem że traktuje cie jak małe dziecko ale jest czuła i kochana.
-Ta....jak papier ścierny...
-Poznasz już dziś swojego brata.
-Jak to?!Ale ja niejestem przygotowana ani nic...
-Możecie troche drzeć koty  z Conorem ale to dobre chłopczysko, dorabia sobie w obsłudze na tym koncercie jako kelner, powinnaś być wdzięczna Rebecce jeden bilet kosztuje 500 dolarów.
-Że co kurwa?!
-Nie przeklinaj! Znając moją dziewczyne załatwi nam stolik przy samej scenie.
-Ale po co?!Tato oprucz Conora to ja znam całą reszte osobiście!
-Ona ma racjie masz strasznie wybujałą wyobraźnie...
No w jakim świecie i z kim ja żyje?! Jednego dnia całuje sie z Niallem a drugiego ktoś mi niewierzy że ich znam! Ide sie pociąć łyżeczka...

środa, 14 listopada 2012

Rozdział 11-Jassy cz.1

16.Września.2013
Kurwa mać wypuście mnie z tego samolotu!Ja pieridole zaraz tu wykituje!Do Nowego Jorku tym samolotem leci nas tylko 20 osób,jakaś matka z 5 dzieci (niema co robić to sobie bachory rodzi?)Staruszkowie z dwujką wnucząt,biznesmen do którego strzelałam kulkami  z papieru, młoda para
(wiem bo składałam im rzyczenia), rodzice z jakąś wytatuowaną dziewczyną, jakaś kobitka z mężem która trajkotała jak najęta, nastolatka która jak wynikało z mojej rozmowy z nią jedzie do rodziców i ja.  6 godzina, spałam chyba ze 3,potem wkurzałam tego biznesmenka, gadałam z tą dziewczyną Lily, zajmowałam sie chwile tom piątknom dzieci jak ich matka poszła do toalety, ale teraz niemam co robić i cholernie mi sie nudzi!Aż tak mi sie nudzi że rozpuściłam włosy i postanowiłam porobić sobie na całej głowie warkoczyki, zdążyłam je zapleść, rozpuścić i zrobić koka.Ciekawa jestem czy Niall sie smuci z powodu moich słów, niby napisał mi że nic nieszkodzi że jesteśmy dalej przyjaciółmi, ale ja niemoge zapomnieć tego pocałunku.____________

Niedopisałam reszty bo porwał mnie głęboki sen, byłam tak padnięta że stało sie dobrowolnie, obudziła mnie Lily gdzy już dolecieliśmy, zaspana wstałam z fotela i poszłam w strone wyjścia, wychodziąc poraziło mnie światło słoneczne, zakręciło mi sie aż w głowie, pietnaście minut czekałam aż na taśme wjadą moje bagaże, usiadłam na ławce, czaekałam kilka minut podszedł do mnie nie powiem przystojny meżczyzna,
-Jassy tak?-Spytał meżczyzna wyglądał na mniej więcej ruwieśnika mojej mamy.
-Tak a ty to Ian?-Wstałam z ławki
-Tak Ian Adrees, jejku jestem taki zdenerwowany naszym spotkaniem. Daj wezme te walizki.
Ian wsadził walizki do taksi , otworzył mi drzwi co niepowiem było miłe.
-Gdzie jedziemy?-Spytał taksówkarz.
-Na Warren Streed.-Powiedział Ian.
-Tam właśnie mieszkasz?Na Warren Streed?-Spytałam.
-Tak , od 10 lat, kiedy rozwiodłem sie z żoną, mieszkam sam tylko czasem  w weekendy wpadnie do mnie twój brat Conor,polubicie sie ma nas odwiedzić w sobote.
-Eh...Jestem przyzwyczajona do siostry a nie do brata, ale okay. A jak sie nazywa jego mama?
-Katherina, rozwiodłem sie z nią bo znalazła sobie innego faceta.
-A ty masz kogoś Ian?
-Niechce cie martwić ale mam dziewczyne skarbie, ma na imie Rebecca.
-A tak właściwie to ile ty masz lat?
-40 , jestem rok starszy od twojej mamy.Teraz troche o tobie mała, Od kiedy nosisz aparat na zębach?
-Od kąd skończyłam 10 lat, nosze jeszcze okulary ale to tylko do czytania, skończyłam w tym roku szkołe dla nadzwyczaj uzdolniocych, reprezentuje Anglie na  światowych zawodach tańca w pięciu konkurencjiach, moja najlepsza przyjaciółka to Janny i Perri, przyjaźnie sie z One Direction , Little Mix i Justinem Bieberem, mój ulubiony kolor to biały, mam siostre Valerie,mam chrześniaka Ed'a ,pozuje do zdjęć, często sama robie zdjęcia, i to chyba tyle.
-WOW!Skończyłaś tak młodo szkołe! Reprezentujesz Anglie!A Conor, niezdał rok, tylko by siedział w domu.Jestem z ciebie dumny.
-Ekh.... Dzięki szkoda że tak puźno.
Reszte drogi przebyliśmy w ciszy, podziwiałam uroki Nowego Jorku, zapierało mi to dech w piersiach, przy nim Londyn to rudera,wszędzie pełno ludzi, taksi, wysokie budynki, czułam sie jak w swoim żywiole,podjechaliśmy pod jakiś stary budynek, Ian pomógł mi wyjść.Wzioł moje bagaże i weszliśmy do budynku, na drugim piętrze znajdowało sie jego mieszkanie.Było  w nim mało pomieszczeń:łazienka ,salon,pracownia Ian'a (jest pisarzem, malarzem ale to tak dorywczo, głównie pracuje jako redaktor naczelny New Yourk City) kuchnia, trzy sypialnie i pralnio-suszarnia. Ian zaprowadził mnie do mojego pokoju.
-Przepraszam że twój pokój jest taki no wiesz, sweetaśny ale użądziłem go jak ty miałaś jakieś 9 lat.-Tłumaczył sie Ian-Miałem w tedy nadzieje że twoja mama sie do mnie odezwie, i naprzykład zaproponuje czy może chce spotkać sie ze swoją córką, więc niezmiernie mnie ucieszyła wiadomość że do mnie przyjedziesz.
-Jest spoko, przyzwyczaiłam sie że w UK wszyscy każą mi sie zachowywać jak dorosła, mam robić wszystko i traktować poważnie.
-Uwież mi ja jestem przyzwyczajony do niańczenia swojego synalka więc niebęde traktował cie jak dorosłej tylko jak moją malutką księżniczke.
-Dzięki Ian,-powiedziałam gdy ten wychodził z pokoju.-A i jeszcze jedno wiem że chcesz dobrze ale niewiem czy tak szybko zaczne mówić do ciebie tato dla mnie to trudna sytuacjia, więc prosze cie niewymagaj tego ode mnie.
-Niebęde ale ty też pamiętaj że jestem twoim tatą i be cie nazywałam słońce ,córuś, albo inaczej.-Uśmiechnoł sie i poszedł do swojej sypialni.'
Dopiero teraz sobie uświadomiłam że chce żeby był przy mnie ktoś mi bliski, a co najdziwniejsze jedyna osoba która mi przychodzi to nie Janny, Perri, Zayn, louis, Liam ,Justin, Val ...Tylko Niall, chciałabym sie do niego przytulić, żeby mnie pogilgotał , powygłupiał sie ze mną.Żuciłam wszystko an podłoge i żuciłam sie na łóżko.
.........................................................................................................................................

Byłam tak padnięta że zasnełam , gdy wstałam na biurku stał talerzyk z kanapkami, najwyraźniej Ian  był taki kochany i stwierdził że jestem głodna. Zjadłam kanapki, czułam sie w tym mieszkaniu, no....No Kurwa obco poprostu wysłowić sie nawet nieumiem!Nic mi sie niehchce kuffa mać!
-Ian!-Wydarłam sie.
-Co sie stało?!-Ian wbiegł do pokoju, siedziałam zwinięta na łóżku.
-Mysz!Tu była MYSZ!Rozumiesz to ?! M-Y-S-Z!Nienawidze myszy!
-Hahahaha skarbie tu jest Nowy Jork to sie zdarza, słuchaj Rebecca  dzwoniła zaprasza nas do swojej restauracji
-Śnij wogóle że ja zejde z tego łóżka!-Ukucnoł przed łóżkiem.
-O pacz mysz na łóżku!
Wrzasnełam i żuciłam mu sie na ręce,przewalając go na ziemie, zaczoł sie śmiać, ja byłam na początku wkurzona na Ian'a, ale potem też sie śmiałam.Wstaliśmy Ian  sie ze mnie śmiał i wyszedł z pokoju.
-Ian a jak mam sie ubrać?!-Krzyknełam żeby mógł mnie  usłyszeć.
-Rebecca prowadzi bardzo elegancką restauracjie, ,,Maddam Simon"
-O Boże to jej restauracjia?!-Skakałam ze szczęścia, zawsze chciałam w niej zjeść, ale zapisy były wyprzedzone o pół roku.
-Tak jej matka ją założyła, ale po tym jak wygrała z rakiem postanowiła żucić to i oddać interes córce.
-A na którą sie umówiliśmy?
-Na 20.
Spojrzałam na tel 19.20 .O japierdole!


poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 12. - Valerie.


Kolejne dni mijały niesamowicie szybko. Wyraźnie widziałam, że tata i Chelsea robią wszystko, żeby umilić mi czas spędzony w Polsce. Raz z tatą pojechałam do aqua parku, innym razem z Chelsea na zakupy, albo razem szliśmy do lasu, czy na plażę. W ciągu 3 dni zdążyłam zwiedzić niemalże całe wybrzeże ! Nie mam pojęcia, jak to zrobiliśmy, ale powiem, że warto było. 
Polskie morze jest naprawdę piękne! Pomijając czasem nieprzyjemny zapach, brud itd, jednak muszę przyznać, że chciałabym spędzać tutaj każdą jesień. 
Niesamowicie odpoczęłam sobie od kłótni z siostrą, zgiełku w studiu i wszystkich tych rzeczy. Jednak cholernie też za tym tęskniłam! 
Czwartek, dzień przez przyjazdem Liama do Polski, był chyba najdłuższym dniem mojego życia. Marzyłam o tym, żeby teń dzień się kończył, żeby była noc, i żebym z rana mogła pojechać po swojego chłopaka na lotnisko, znów go zobaczyć, przytulić, i móc go znowu pocałować. Oczywiście, tata wiedział, że Liam do mnie przyjeżdża, i zgodził się, żeby Li spał ze mną w pokoju, oczywiście pod warunkiem , że nie będziemy "hałasować".
Cały dzień snułam się po domu niczym duch. Raz leżałam u siebie na łóżku, innym razem znudzona przełączałam kanały w tv nie znajdując nic godnego uwagi. Chodziłam od pokoju do salonu, od salonu do kuchni, z kuchni do biura ojca, z biura do pokoju, i znów zaczynało się kółeczko. 
Kiedy siedziałam w podniszczonym dresie na blacie w kuchni i odbijałam o ścianę nad akwarium, w którym pływały możliwe że sztuczne ryby, czarną gumową piłeczkę na gumce, i zastanawiałam się, jakim cudem ryby wyglądające na prawdziwe, pływają niemalże bez przerwy w jedną stronę, i czemu akwarium zawsze jest nieskazitelnie czyste, a owe ryby ani się nie załatwiają swoich potrzeb fizjologicznych, ani nic nie jedzą, i czy w ogóle to wszystko jest prawdziwe, podeszła do mnie Chelsea. 
-Oj, Val, nudzisz się, prawda?- spytała. Ostatnio zaczęła nawet mniej mówić, co mi nie przeszkadza, a nawet podoba mi się!
-No coś ty! Patrzenie się na dziwne ryby i odbijanie piłeczki o ścianę jest najciekawszym zajęciem pod słońcem.- odparłam z ironią nadal wpatrując się w akwarium. 
-W takim razie szykuj się! Jedziemy na zakupy!- krzyknęłam radośnie podskakując i klaszcząc w ręce.- I wiesz, skoro jutro będzie tutaj twój chłopak, i będziecie razem spać, to tak sobie pomyślałam, może jakaś nowa, seksowna bielizna by ci się przydała?
-Hmm...-zastanowiłam się. Kurcze, czy ja noszę seksowną bieliznę? No stringi to raczej seksowne są... I takie śliczne koronkowe bokserki też... 
-Czyli już ubieraj się i jedziemy! 
Udałam się do swojego pokoju, zastanawiając się co ubiorę. Jeszcze musiałam pogrzebać trochę w torbie, jednak doszłam do wniosku, że sprawię przyjemność swojej "stylistce", którą jest Chelsea, i ubiorę to, co na ostatnich zakupach mi wybrała. Szybko się ubrałam, uczesałam, zrobiłam delikatny make-up i byłam gotowa do wyjścia.
Popędziłam na dół, i już wiedziałam, że Chelsea czeka na mnie w samochodzie, więc dołączyłam do niej.

Podróż do galerii szybko nam zleciała. Cały czas śpiewałyśmy, nawet polskie piosenki! I dawałam sobie radę! 
Dojechaliśmy do galerii, i z parkingu od razu pobiegłyśmy do budynku, żeby zdążyć zajrzeć do wszystkich sklepów przed zamknięciem. 
Przyznam, że zakupy z Chelsea były niesamowite. Czasem czułam się jak z małym dzieckiem, a czasem jak z najlepszą przyjaciółką! 
Oczywiście, kochana ona zaciągnęła mnie do sklepu z bielizną. Ja usiadłam sobie na małej sofie, a ona wybierała mi rzeczy do przymierzenia. 
No cóż, całkiem sporo tego było, i za każdym razem stwierdzała, że ten właśnie komplet jest najlepszy. Nie obyło się też bez komplementów w stylu "Masz wspaniałe ciało, tylko pozazdrościć", ewentualnie "Co ty robisz, że masz takie seksowne ciało?!". A co ja takiego robiłam? Jadłam i żyłam! To wszystko! Żadnego nadmiernego wysiłku. Nigdy nie lubiłam się męczyć, i mama mnie zawsze straszyła że będę gruba. Jednak nic takiego się nie stało. Chociaż, okay, ja nie za bardzo lubiłam swojego ciała. Sądziłam, że jestem za gruba jak na swój wzrost. 
-Och, kochana, nawet nie wiesz, ile dziewczyn dało by umrzeć za takie ciało! Duże piersi, wąska talia, zgrabna pupa, szczupłe nogi. Dziewczyno, to jest dar!- powtarzała ciągle Chelsea.- Faceci tylko na to głównie zwracają uwagę, chyba że znajdzie się taki mądry, co nie tylko wyrucha i koniec, ale najpierw będzie chciał poznać. 
Niestety, spełnij się jeden z moich najgorszych scenariuszy co do tych zakupów- Chelsea kupiła dla mnie wszystkie komplety bielizny które przymierzałam + kilka dla siebie wzięła. Co tam, najwyżej trochę oddam Jessy, jeśli oczywiście będą dla niej dobre. Niedawno ja byłam węższa od niej w talii, tylko zawsze miałam większy rozmiar biustonosza, i bardziej rozwinięte biodra. Za to ona zawsze miała ładniejsze nogi! 
Chciałyśmy pójść na kawę jeszcze, ale byłam już na tyle zmęczona, że pojechałyśmy do domu. A w czasie drogi zasnęłam w samochodzie. 


 Let's dance in style, let's dance for a while 
Heaven can wait we're only watching the skies 
Hoping for the best but expecting the worst 
Are you going to drop the bomb or not? 


Słysząc słowa ukochanej piosenki, przewróciłam się na drugi bok. Forever Young świetnie pasowało do scenerii, którą właśnie miałam przed sobą. Księżyc był właśnie w pierwszej, lub w trzeciej fazie, nigdy nie potrafię tego rozpoznać. Podeszłam to niskiego murku, który raczej był jak wysoki krawężnik , i spojrzałam w dół. Byłam na dachu, i ktoś właśnie objął mnie od tyłu w talii. 


Let us die young or let us live forever 
We don't have the power but we never say never 
Sitting in a sandpit, life is a short trip 
The music's for the sad men.

Ten ktoś, pocałował mnie w policzek, a ja się do niego odwróciłam. Nie wiem, kogo się spodziewałam, chyba Liama. Ale mocno się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam, że to Zayn przyciąga mnie do siebie. 

Nie chciałam mieć jak na razie nic wspólnego, on ma dziewczynę, ja mam chłopaka. Ale nie mogłam nad sobą zapanować. Nie panowałam nad własnym ciałem. Mój umysł krzyczał, że nie mogę tego robić, że to nie w porządku. Jednak ciało robiło co chciało. 
Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech, a po chwili nasze usta spotkały się w pocałunku. Na początku było słodko i delikatnie, ale po chwili zaczął on się przeradzać w coś więcej. 
Oderwałam się delikatnie od niego. Nadal patrzyłam w jego czekoladowe oczy, chociaż najlepsze było to, że tym razem to Liam mnie obejmował. Nie wiedziałam co się dzieje, i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że to tylko sen. 
-Coś się stało?- spytał zaniepokojony. 
-Nie.- odparłam i wtuliłam się w jego silne ramię. 


Can you imagine when this race is won 
Turn our golden faces into the sun 
Praising our leaders we're getting in tune 
The music's played by the madmen.

Delikatnie tworzyłam oczy. Słońce raziło mnie pomimo zasłoniętych rolet, a ja wtuliłam się jeszcze bardziej w zimną, puszystą pościel. Pościel?! 
Kurcze, to był sen. Już się obudziłam... No ale czemu muzyka wciąż gra? Co ze mną jest nie tak?!

Forever young, I want to be forever young 
Do you really want to live forever, forever and ever .

Podniosłam się, i rozejrzałam po pokoju. Jednak zaraz zdałam sobie sprawę z tego, że to dzwonek telefonu. 
Wzięłam go do ręki, i spojrzałam na wyświetlacz: Liam. 
-Tak?- odebrałam ziewając jednocześnie. 
-Val, obudziłem cię? Przepraszam.
-Nie no, spoko! Gdyby nie ty, pewnie bym się długo jeszcze nie budziła. 
-Aha. Chciałem ci przekazać, że za niecałą godzinę mam odlot. Więc, za 3 godziny będę już w Polsce. 
-Aaaaj ! Super! Już nie mogę się doczekać! Cholernie za tobą tęskniłam. 
-Ja za tobą też. Wiesz, ja już pójdę oddać bagaż, tak więc do zobaczenia mała. 
-Za 3 godzinki! Kocham cię. 
-Ja ciebie też.-powiedział po czym się rozłączył. 
Wstałam z łóżka, poszłam do łazienki umyć się, ubrać, uczesać, umalować, potem zeszłam na śniadanie, i z tatą oglądałam jakieś dziwne poranne programy w tv. 
Usłyszałam otwieranie się drzwi, i już wiedziałam, że przyszła Chelsea. 
-Cześć wszystkim! Och, Val, a ty jeszcze nie w drodze? Jeszcze się spóźnisz po swojego narzeczonego i będzie musiał czekać na tym lotnisku! 
-Spokojnie, zdążę! 
Chels podeszła do mnie, i wręczyła mi kluczyki. 
-Jedź już, bo chcę się zająć twoi tatom. 
Nie mogłam się sprzeciwić. Wzięłam kluczyki, i wyszłam z domu na rześkie, morskie powietrze. 
Po kilku próbach udało mi się odpalić silnik Juke'a należącego do Chelsea, i ruszyłam. Na szczęście w aucie był GPS , więc nie miałam wątpliwości, że uda mi się trafić na lotnisko bez problemu. 

Krążyłam w te i z powrotem od ławki do okna. Jeden samolot wylądował, drugi, a Liama jak nie ma tak nie ma.
Stojąc przy oknie czułam, jakby ktoś mnie obserwował. Za bardzo mnie to nie ruszało, bo to pewnie fanki chłopaków myślące "Czy to nie nowa dziewczyna Payne'a ? Pewnie leci na kasę...". Mi to nie przeszkadzało za bardzo, bo sama nie lubiłam Perrie, wręcz jej nienawidziłam! A teraz nic się nie zmieniło. 
Podskoczyłam i pisnęłam ze strachu, kiedy ktoś objął mnie w tali. 
Obróciłam się i zobaczyłam przed sobą zadowolonego Liama. Od razu bez słowa rzuciłam mu się w ramiona, aż zawiesiłam mi się na szyi, a on uniósł mnie jeszcze chwytając za pośladki. 
Oparł mnie o okno i spojrzał mi w oczy, ale ja od razu go pocałowałam. To był długi i bardzo namiętny pocałunek. 
Nie mogliśmy nacieszyć się sobą. Jak ja odpuszczałam, żeby wziąć oddech, to on nie pozwolił mi się oddalić i na odwrót. 
-Kocham cię.-szeptał, a ja odpowiadałam jeszcze gorętszymi pocałunkami. 

Gdy byliśmy już w domu, pomogłam Liamowi zanieść rzeczy na górę, po czym poszliśmy na obiad, który przygotowała Chelsea. Okazało się, że oni z nami nie zjedzą, ponieważ tata pojechał na jakieś spotkanie biznesowe, a Chelsea nie chciała nam przeszkadzać. Nie miałam nic przeciwko temu, a wręcz ucieszyłam się, że będziemy mogli trochę czasu spędzić sam na sam. 
Przy obiedzie (oczywiście pierogi i bigos obowiązkowo) dużo rozmawialiśmy. Głównie o tym, co działo się w UK, bo wiadomo że u mnie nic nadzwyczajnego. 
Po obiedzie usiedliśmy, no dobra, położyliśmy się w salonie wtuleni w siebie i dalej rozmawialiśmy. 
Zaczęło mi się odrobinkę nudzić, więc zabrałam Liamowi telefon, a on mi i zaczęliśmy sobie przeglądać. 
-O, Zayn do ciebie dzwonił.- zdziwił sie Li.- Ale nie za późno trochę?
-Ah, to Perrie z jego telefonu. Powiedziała , że nie może się do Jess dodzwonić, więc miała nadzieję, że przekażę jej, że chciała nas zaprosić na zakupy... Nie lubię jej..
-Heh, spokojnie. Nikt ci nie karze jej lubić. 
-Yhym.-mruknęłam.- A może masz ochotę się przejść, co?
Nie poczekałam na jego odpowiedź, tylko wstałam, i pociągnęłam go za sobą.

Miło spędziliśmy ten dzień szwendając się po Gdyni, zaglądając do sklepów, i ciesząc się sobą. 
Wieczorem poszliśmy się jeszcze przejść po plaży. Usiedliśmy na brzegu wtuleni w siebie, patrząc w morze i księżyc nad nim. Co jakiś czas Li całował mnie w głowie, a ja trzymałam go za rękę obiema dłońmi. 
-Teraz bym najchętniej stąd nie wracała.-szepnęłam. 
-Ale trzeba będzie wrócić do tej szarej rzeczywistości... Ale na szczęście nie zawsze jest tak szaro.-uśmiechnął się.- Nie przy tobie. 
Spojrzałam na niego z uśmiechem, i pocałowałam go. On złapał mnie w talii i przeciągnął na swoje kolana. W tym momencie nie myślałam. Delikatnie włożyłam mu rękę pod koszulę i jeździłam nią po jego torsie. 
Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. Widziałam w nich wesołe iskierki, i zaraz poderwaliśmy się do góry i biegliśmy w kierunku domu. 
Zaczęliśmy
 się ścigać, ale kiedy on mnie wyprzedził, wskoczyłam mu na plecy. 
Weszliśmy do domu i pobiegłam przed nim do swojego, teraz naszego pokoju. 
Przycisnął mnie do ściany, sam oparł się prawa ręką o drzwi obok. Puściłam mu cwaniacki uśmieszek i rzuciłam swoje buty gdzieś w kąt. Odpinałam powoli jego koszulę, guzik po guziku i całowałam go delikatnie w odkrywane miejsca na ciele. Podniosłam prawą nogę i oparłam ją o biodro chłopaka. Przyciągnęłam go do siebie i zaczęliśmy się całować. To śmieszne jak nasze ciała ze sobą współpracowały, jakby porozumiewały się co każde z nas ma zrobić. Chłopak przyklęknął i zaczął całować twój brzuch,przy okazji zdejmując mi spodnie i delikatnie językiem muskał moją skórę, sprawiając , że każda komórka w moim ciele szalała. Gęsia skórka pojawiła się na moim ciele, a Liam był niezwykle usatysfakcjonowany, że to dzięki niemu. Pociągnęłam go za odpiętą koszulę, Payne wstał, a ja zabrałam się za pozbawianie go ubrań. Ściągnęłam z niego koszulę i odpięłam pasek. Chłopak ściągnął buty i podobnie jak moje wylądowały gdzieś w kącie. 
Li wziął mnie na ręce i niemalże rzucił na łóżko, a sam wylądował obok mnie. 
-Jesteś pewna że chcesz to zrobić?
-Jestem pewna.-powiedziałam, a on od razu zaczął mnie całować po szyi, przy okazji zdejmując mój stanik. Sama zajęłam się zdejmowaniem jego bokserek. 
Przyznam się, że nie patrzyłam w dół, nie za bardzo obchodziło mnie, co on tam ma. Zaraz on pozbył się moich majtek, ostatni raz mnie pocałował i za skupieniem (?) i niepewnością spojrzał mi w oczy. 
On wszedł we mnie, kiedy na mnie leżał. Szczerze powiedziawszy, nie sądziłam, że to będzie tak boleć. No cóż, właśnie straciłam dziewictwo. Ale cieszę się, że akurat z Liamem, a nie np. tak jak Jenna, która przeżyła swój pierwszy raz na imprezie z nieznajomym kolesiem pod wpływem narkotyków, i niemalże nic z tego nie pamięta. 
Li poruszał się powoli, ale kiedy zauważył, że mnie to boli, przestał. 
-Przepraszam.-powiedział.
-Nie, Li. To nic.
-Rozluźnij się.- nakazał, a ja go posłuchała. 
Chłopak coraz szybciej poruszał biodrami. Poruszał się raz delikatnie, raz mocno i szybko. Jęczeliśmy i dyszeliśmy na cały dom. Właśnie kiedy pragnęłam go najbardziej, wyszedł ze mnie. Położył się obok. Już o niczym nie rozmawialiśmy, po prostu cieszyliśmy się z chwili tylko dla siebie. Po chwili poczułam , jak powieki opadają mi, i odpłynęłam.
_______________________________________________________________________________
No i teraz ubłagajcie w komentarzach Gele, żeby wstawiła kolejny rozdział, bo ja , póki ona się nie odezwie, nie będę się udzielała :)
Przepraszam, bo nie umiem pisać +18, więc pewnie... no cóż... chujowe wyszło, ale i tak mam nadzieję, że spodoba się wam :D 
No i sorka, że takie długie, ale i tak duuużo ominęłam, żeby się zmieścić ;)
Fajnie by było, gdybyście polecały znajomym tego bloga, my się wcale nie obrazimy, a nawet będziemy wdzięczne. Bo pewnie każda z was wie, że czym więcej jest odwiedzin i komentarzy, tym większą motywację mamy, i tym lepsze rozdziały staramy się pisać ! 
Więc dziękuję za czytanie naszego bloga, kłaniam się nisko i takie tam , i idę spać :) Mam zamiar we śnie pogadać sobie z Malikiem :D
Buziaki xx
Monika <3